czyli o tym, jak złamana została moja szczera chęć porzucenia tematyki dziecinno-prokreacyjnej.
Stąd te złośliwości w tytule.
A było to tak: wyparzałam właśnie, zwijając się jak fryga, butelkę na mleko dla Kuby, bo już spluwał naturą i żądał uczciwego syntetyku. Kuba w łóżeczku nie wykazywał nadmiernej cierpliwości, czytaj: wył. Moja Mama go pożałowała i wzięła na ręce, i zaczęła lulać i czule pogadywać w następujący sposób:
- No już, już, chłopczyku mały, nie wyobrażaj sobie, że jesteś taki znowu ważny; mamusia zrobi sobie kawki i dopiero wtedy nalejemy ci... no... wódki.
Po krótkim namyśle poprawiła się:
- Nie, nie wódki. Tacy mali chłopcy nie piją wódki. Damy ci likieru. Dla dzieci lepszy jest likier.
Kiedy zaś Mama dostrzegła, że już kończę mieszanie mleka, oświadczyła:
- A teraz mi się już znudziło, więc oddam cię mamie.
Nie kochałabym mojej Mamy tak bardzo, jak kocham, gdyby mu opowiadała o śłodkich chłopcikach zie ślićnymi oćkami oraz że mamusia mleczko zaraz da, wiecie?
9 komentarzy:
Wiemy :) Albo przynajmniej domyślamy się. Przynajmniej ja :>
p,
N.
Zdecydowanie bardzo fajna mama :) Moja szczęśliwie też nie z takich ćwierkających, więc tuszę, że jej się nie odmieni jak za te parę tygodni pierwszy wnuk pojawi się na świecie :o)
:) bo najfajniejsze Mamy to takie trochę przełamujące konwenanse ;)
Ach, gdyby cwierkala, kochalabys ja tak samo :)) Nie PR sie liczy, ino fakty ;)
re anonim: kochać kochałabym na pewno, ale nie tak - nie z tą dumą i satysfakcją, jaką mi daje świadomość kontaktu z osobą niebanalną i ekscentryczną. Ćwierkać może każdy, kto dziób ma; wyrażać uczucia w sposób tak... starannie sarkastyczny... jak to potrafi moja Mama - już nie.
dziecko, wszystko to, to samoobrona
mamuś, bo bliscy to jak wiadomo zwyrodniałe żmirłacze czyhające na każdy moment słabości :)
B. jest niesamowita :))
heheh jakoś mnie ta wódeczka nie zaskoczyła :)
Prześlij komentarz