Pięknieje nam ogródek; codziennie coś się robi ładniejsze, bardziej zadbane i zagospodarowane. Nieśmiało przycięty przeze mnie krzew róż zakwitł oszałamiająco - ha, tym razem przytnę drania śmielej!
Pachnie maciejka, wyłażą liście frezji i mieczyków; ładnie puszcza pędy tamaryszek i jadalna róża, gęstnieje trawnik, z oddaniem pielęgnowany przez Pawła, bujnie rosną zioła, plewione przeze mnie.
Wychodzi na to, że oboje to lubimy; kiedy to piszę, mąż mój łazi po trawie w kolczastych podeszwach przywiązanych do butów i napowietrza trawniczek, złorzecząc pod nosem, bo niektóre fragmenty naszych włości nawet pod trawą przypominają klepisko... Ach, to nic - z dnia na dzień milej siedzi się nam razem na schodach, z kubkami herbaty i miłą rozmową.
A jednego wieczora to w ogóle...
Chłopcy zasnęli wtedy o ósmej - nic nie jest tak piękne, jak widok śpiących dzieci, wiadomo. Popatrzyliśmy na siebie. Pawłowi błysnęło oko, ja się uśmiechnęłam - ach, ten błysk porozumienia! Obojgu nam to samo przyszło do głowy; wszak cały wieczór przed nami, noc jeszcze młoda, my względnie niezmęczeni...
Nie musieliśmy się nawet porozumiewać: chwyciłam nożyce i motyczkę, mąż mój - szpadel i grabie i już o jedenastej skarpa była wyplewiona i wystrzyżona, kupa gruzu przed domem - wyniesiona i wyrównana, a chaszcze pod tujami - starannie wycięte!
4 komentarze:
Myślę, że zasadnym w tym miejscu byłoby zamieszczenie zdjęcia bohaterki opowiadania.
Skarpy znaczy.
Zagruzowana skarpa najlepszym środkiem antykoncepcyjnym.
ile razy omijam poranne korki przez Wasze okolice (czyli właściwie codziennie :), tyle razy zastanawiam się w którym domu mieszka ta sympatyczna rodzina.
kiedyś może Was wypatrzę.
postanowiłam się wreszcie przyznać, że tu jestem i podglądam, bo tak jakby razem ze skarpą zniknęła moja osłona ;)
Prześlij komentarz