No cóż - nie wdając się w szczegóły, mój starszy syn, jak to chłopaczysko, rozwalił był sobie wczoraj łeb. Nie ma co w zasadzie opisywać, poza tym, że mam cudownych sąsiadów - sąsiadka została z Kubą, a jej syn nas zawiózł na izbę przyjęć do Prokocimia, co mnie ustrzegło przed złamaniem prawa i jazdą bez prawa jazdy (mój pierwszy odruch, z którego jestem zresztą dumna). Całe szczęście już po wszystkim i Karol podziwia swój jakże męski opatrunek na czole.
Ale ja o czym innym.
Otóż kiedy odłożyłam na chwilę Karolla na kanapę i zaczęłam wrzucać do torby najważniejsze rzeczy, czyli papióry, pieniądze, pesele i dokumenty, moje dziecko wyszeptało pobladłymi usty:
- Tylko nie zapomnij o mojej książeczce...
5 komentarzy:
O matko, padłam:) Czytam Cię od ho ho albo i dłużej, zachwycona jestem niezmiennie, ale cytaty z Twojego starszego Synka są nie do przebicia...:) Serdecznie pozdrawiam!
Że się powtórzę - rany Julek!
Ucałowania dla Dzielnego w to poranione czółko :)
No pewnie, bo to wiadomo, ile czasu czlowiek straci w tych kolejkach w szpotalu?? Ksiazka pod reka to podstawa! Jestem dumna z Karola!
Moje dziecię podczas wakacji meblujące sobie "domek" (namiocik dziecięcy) wrzuciło: poduszkę do sypialni, butelkę wody do kuchni, czasopismo i książkę ogólnie, bo "być musi".
Śliczni chłopcy, ciekawy blog i wspaniała rodzina!
Pozdrawiam.
Dorota
Prześlij komentarz