Miałam napisać notkę ach! Jaką inteligentną zapewne i błyskotliwą, i na pewno będę żałowała, że mi umknął taki temat - niestety, nie pamiętam jaki.
A to dlatego, że Winamp wylosował mi z listy "Unforgettable" (w tej wersji, którą Nat King Cole śpiewa sam) i mózg mi się rozpłynął, jak za każdym razem, kiedy w zimny, szarobrązowy wieczór usłyszę ten niebywały głos.
Jak ten człowiek umiał śpiewać! Tak, jakby każda piosenka była sekretem dzielonym ze mną i tylko ze mną. Tak, że natychmiast się zastanawiam, czy to nie jest pora na gorącą czekoladę, karmel, miód.
W związku z czym, niestety, świat się nie dowie, co chciałam powiedzieć na temat... na temat... ach, co tam.
4 komentarze:
Od pewnego czasu słucham na zmianę: Nata, Nata z Natalie oraz samej Natalie. Wciąga. I rozpływa. Bardziej nawet, niż czekolada na ciepło.
tematy potencjalnych notek notuje wszedzie i na wszystkim, co mi wpadnie w reke. A potem Piotrus gdzies zarzuci karteczke, albo sie umoczy w herbacie, albo zginie tak sama z siebie... ot, zycie :)
ja tam słucham rześkiego dżeziku jak rzodkieweczki.
Śliczne porównanie, Mamuś :)
Prześlij komentarz