czwartek, 24 maja 2007

Pięknotyła

Pisma kobiece są dla mnie wciąż źródłem wielu emocji. Różnych. Doznaję ich zwykle wtedy, kiedy Mama znowu się da wziąć na tę sztuczkę marketingową i razem z Elle Decoration, które chętnie, choć nie bez ironii, obie oglądamy, kupi zasadniczą Elle, wg strategii "dwa w cenie jednego". Więc dzisiaj rano przy kawie zbożowej (ach, trzy godziny po porodzie pójdę i wypiję normalną kawę!) sobie przeglądałam Elle. Numer czerwcowy. Cechą szczególną tych czasopism z tzw. wyższej półki jest to, że wychodzą z datą następnego miesiąca, i bezustannie mnie to śmieszy. Hihi.
Elle ma w zasadzie założenie bezpretensjonalne - to w całości dość otwarcie prezentowane reklamy sklepów, butików i specyfików, przeplecione (używam tego słowa nie bez powodu) zrozumiałym i możliwie nieskomplikowanym tekstem. Problemy zaczynają się jak zwykle wtedy, kiedy tego rodzaju czasopismo z Bezpretensjonalnego stara się przekształcić w Opiniotwórcze, przy rozpaczliwym zachowywaniu nienaruszonej proporcji tekstu do obrazków, czyli około 20/80 %. Hihi.
W Elle pisywał Mann, ale chyba mu się znudziło, co tylko o nim dobrze świadczy - ileż można rzucać grochem o ścianę. Odkąd go tam nie widuję, jest coraz weselej. Felietonistka "wprowadza" w polszczyznę ekscytujące nowe słowo "serendipity", zastrzegając się, że może Barańczak już coś o tym wspominał. Ale sprawdzić już się jej nie chciało, a tymczasem nie dość, że Barańczak owszem, wprowadził i Polakom objaśnił (w tłumaczeniu wiersza Ogdena Nasha), to jeszcze w paru innych zjawiskach kulturowych zaistniało, w "Dogmie" Smitha na przykład, żeby zbyt ambitnie nie jechać. Hihi. Potem ta sama pani odkrywa jeszcze jedno słowo angielskie, oznaczające kogoś, kto ma piękne pośladki, i martwi się jego nieprzetłumaczalnością na polski. Hihi. Szkoda, że ktoś tego nie powiedział Staffowi. Mógłby się zmieszać, bo słowo "Kallipygos" jest w polskiej kulturze znane, ale nie z anglosaskiej strony całe szczęście, tylko z właściwej, greckiej. Jako przydomek Afrodyty z reguły je u nas zostawiano jak jest, i tak też zrobił Staff w pewnym pięknym wierszu, albo etymologicznie i dyskretnie tłumaczono jako "pięknotyła". Ale, no, to trzeba wiedzieć. Hihi.
Widać już, dlaczego moje uczucia są mieszane?
Ach, dlatego, że kiedy się natykam na takie różności, to tym samym podkarmiam tłusto i obficie ciemną stronę swojej osobowości, tego. Szadenfrojdową stronę, która lubi wiedzieć co trzeba, jak inni wiedzą coś tam. Paskudną mnie, która łapie za słówka i ocenia ludzi po ilości przeczytanych książek.
Czytanie Elle jest więc w moim przypadku trochę jak naśmiewanie się z...
Momencik, momencik.
Przecież ja jestem poniekąd ucieleśnieniem antyideału Elle i można z całkowitą pewnością założyć, że z takich jak ja śmieją się takie, jak one.
Byłażby to więc zemsta, a może krucjata grubej baby z, o zgrozo, cellulitem, i wcale nie ubranej na żółto jak kazali? Byłażby to samoobrona? A może napaść? I kto zaczął? Kto ma paskudny charakter? I wąskie horyzonty?
Mówiłam, że to skomplikowane.
Hihi.

3 komentarze:

gosia pisze...

Czytam Cię od niedawna, ale na każdy nowy wpis czekam niecierpliwie, głodna dobrej lektury, lekko (a może i wcale nie?) ironicznego komentarza. I też mam tę ciemną stronę osobowości, która ocenia ludzi po ilości przeczytanych książek:)

Anonimowy pisze...

Nie jesteś ich targetem po prostu. Hihi :)

Anonimowy pisze...

Z wielka przyjemnoscia przeczytalam ten wpis, a z trudem i po lebkach - felieton, ktory napisala Zuzanna Ziomecka w "ELLE". I ach, z jaka przyjemnoscia czytywalabym Twoje felietony, Silene, gdyby istnialo pismo dla tych, co "nie sa targetem" (tez nie jestem), a do pisywania wymagane bylyby oczytanie, kultura i inteligencja. Niestety, wymagana jest popularnosc. I dzieki temu Zuza Z. pisuje swoje kawalki, bo jest czescia "warszawki", bo jest naczelna "Aktivista" oraz "Exclusiva" (dwa dziwne pisemka, utrzymujace sie z reklam knajpiano-klubowych, uchodzace za lanserskie), i bo jej tata jest naczelnym "Przekroju".
A Ty nie pisujesz, nad czym osobiscie boleje. Pisz chociaz czesciej na blogu - o tak, osobisty dobor blogow to jest to! Tu nie musze byc targetem - moim targetem jest porcja tresci, ktora sama dobieram. Pozdrawiam, S.