niedziela, 9 września 2007

Terror laktacyjny - refleksje i głębokie uwagi :)

Jest kilka powodów, dla których nie lubię karmić piersią.
Po pierwsze, uważam, że to jest kolejna inwazja na moją prywatność. Gwałt na wstydliwości i prywatności, jakim jest poród, jest kwestią jednorazową, a i tak uważam to wszystko za raczej traumatyczne nie z powodu, że boli, ale z powodu, że cały świat wydaje się być zdania, że naturalia nie są turpia. Są, są... Za elementarną uczciwość intelektualną uważam stwierdzenie pewnego ginekologa, że nie ma większych twardzieli, niż ginekolodzy-położnicy :) A karmienie piersią trrrrrrraumę tę przedłuża w sposób znaczący. Och, te rozpinane bluzeczki, te obiadki rodzinne spędzane w sypialni gospodarzy, to siedzenie z dzieckiem po łazienkach... No są, są wśród nas takie ufoludki, które nie lubią się publicznie obnażać.
Po drugie, z powodu obrzydliwych łgarstw w żywe oczy, jakie się publikuje w broszurkach dla matek, a mianowicie - że to ciąża zmienia (nie na lepsze) wygląd biustu, a w żadnym razie i żadnym przypadku karmienie. Chodzi mi nawet nie o fakt, ostatecznie wygląd piersi nie jest jakimś życiowym priorytetem, ale o te bzdury, głoszone bez mrugnięcia okiem. Otóż karmienie wpływa, o czym zaświadczam. Mniej lub bardziej, ale nadużyciem jest twierdzenie, że wcale i nigdy.
Po trzecie, dlatego, że nie jestem tym przypadkiem, który mógłby zaopatrywać banki mleka, przy najszczerszych chęciach. A jeśli coś idzie nie tak, to przeważnie wszelka "wina" jest po stronie matki, bo się nie stara. Po kilku miesiącach mordowania się mojego z Karollem i Karolla ze mną, po tygodniach oskarżeń, że się nie przykładam, podczas kiedy wszyscy tak dobrze wiedzą, jak to powinnam robić, lekarka na patologii noworodka przyznała, że może to być i tak, że przypadłość, jaką u synka rehabilitowałam, może mu przeszkadzać w ssaniu. Te pięć i pół miesiąca prób karmienia piersią wspominam jako nieustający horror, który naprawdę poważnie mi popsuł całą radość z pierwszych chwil macierzyństwa. I tym razem już się nie dam. Rozsądek przede wszystkim.
Po czwarte, żeby mieć frajdę z karmienia piersią, trzeba chyba być bardziej macierzyńskim typem, niż ja. Ja się, owszem, staram robić wszystko tak, jak trzeba, i kocham swoje dziecko - teraz już dzieci, ale nigdy nie umiałam ani z przekonaniem robić tych wszystkich rzeczy, które się kojarzą z przyjemnościami bycia matką: gaworzyć nad niemowlęciem, ani z pasją dyskutować o kaszkach i oliwkach, ani właśnie się cieszyć tym, że jakieś chłopię dobiera się do mojego biustu, do którego dostęp, i to zupełnie w innych celach, wolałabym zarezerwować dla jakiegoś dojrzalszego mężczyzny, a najlepiej męża. Nie, żebym deprecjonowała takie przyjemności in toto - nie wykluczam, że ktoś może to wszystko lubić, a nawet znajdować w tym źródło autentycznie głębokich przeżyć duchowych, ale nie ja.

Drugie macierzyństwo dało mi spokój i pewność siebie, których bardzo brakowało mi za pierwszym razem. Karmienie piersią to tylko jeden z obszarów, gdzie są one bardzo potrzebne. Bo macierzyństwo, bo dziecko to są w ogóle rzeczy, które w wielu ludziach budzą chęć wykazania się superznawstwem, ale i podzielenia się swoimi doświadczeniami, i dowiedzenia swojej wyższości, ale też zwykłego powspominania... trzeba mieć naprawdę pewność siebie i spokój, które umożliwiają spokojne i pewne siebie odróżnienie tych sytuacji i w ogóle jakiś dystans do tego wszystkiego, i sensowne reagowanie.
Teraz już umiem spokojnie odpowiedzieć "uzgodniłam to z lekarzem" albo "no cóż, miała pani szczęście, że pani chciała i mogła", a nawet "to pokarm dziecko piersią pół roku, mój drogi, a potem pogadamy" i takie tam. Boże, to takie proste... Oczywiście, wtedy proste, kiedy się już umie.
W każdym razie - mogę spokojniej próbować karmić dziecko sama, kiedy wiem, że w razie czego po prostu i bez paniki powiem sobie: Nic na siłę, kochana. I won, świecie, z tym terrorem.

17 komentarzy:

Anonimowy pisze...

Sheila Kitzinger. Najlepsza Twoja przyjaciolka jest, spieta, zestresowana mamo. Jaka szkoda! Jesli sie nie udalo, jesli nie mozesz i nie lubisz ;(( Najlepsze dla dziecka, w najladniejszym na swiecie opakowaniu...
Pewnie, ze teraz nie jest to konieczne, ale gdyby okolicznosci byly inne - nie ma takiej mozliwosci, zeby matka nie nakarmila piersia swojego dziecka, gdy ma pokarm i gdy ono jest glodne. To mowie ja, z mala iloscia pokarmu, zalana i zasypana madrosciami zyczliwych doradcow na temat karmienia, wspierajaca sie glownie na zdrowym rozumie wlasnym (i na Sheili), aktualnie z prawym biustem dwa razy wiekszym, niz lewy. Sama jestem sobie winna. Karmilam prawie rok, nie zaluje!

Anonimowy pisze...

mleko, oprócz ludzi, produkują także krowy i kozy, i chętnie użyczą, jakby co. Spokojnie.

Anonimowy pisze...

Dobrze, ze wiesz czego chcesz i ze jestes pewniejsza, niz za pierwszym razem. Ten drugi raz z niemowlakiem w ogole jest duzo latwiejszy, prawda? :)

Ania pisze...

Silene ja sie tylko podpiszę. I powiem Ci że za drugim razem o wiele lżej przychodzi psychiczne przestawienie się na butelkę. I wyrzuty sumienia już są o wiele mniejsze. Ja karmienia piersią nie lubiłam nigdy, ani z jednym, ani z drugim chłopakiem, no po prostu to nie dla mnie.
I w ogóle przy drugim dziecku jest o wiele więcej spokoju i pewności siebie i siły wewnętrznej, nawet jeśli dzieją sie z nim gorsze rzeczy.
Trzymaj się i nie daj terrorowi laktacyjnemu!

Anonimowy pisze...

Spójrz na to z innej strony: karmienie jest częścią macierzyństwa, którego niektórym się odmawia. Kto odmawia? Nie wiem. Los. Może Bóg. Albo Anioł Stróż. W każdym razie dziesięć razy lepiej jest karmić, nie lubiąc, niż lubić, nie karmiąc.

pozdrawiam,
N.

Anonimowy pisze...

silene, dziekuje za ten wpis. ja czuję tak samo i tak samo myśle i teksty w rodzaju, ze karmienie jest w głowie, a nie w piersiach po prostu mnie zwalaja z nóg. bo ja miałam w głowie i na niej stawałam, zeby karmic kiedy dziecko nie umiało i nie chciało. ten drugi raz dopiero przede mną, ale licze, zę będe mogła być tak pewna swego jak Ty jesteś teraz :)

Anonimowy pisze...

To ja hurtowo odpowiem.
1. No właśnie ja już nie jestem spięta ani zestresowana. Bo sobie wreszcie powiedziałam, że nie muszę. Że zrobię co dam radę zrobić i nie będę się zamartwiać tym, czego nie dam rady zrobić. Przy okazji - to właśnie był dokładnie taki tekst, który - napisany wszak z sympatią i życzliwie, jak się domyślam - dwa lata temu by mnie wbił w dołek. Dopiero na spokojnie się wszystko odróżnia lepiej, tak jak pisałam.
2. Pewnie, Mamuś :)
3. Chuda, zgadzam się w całej rozciągłości - jakiś człowiek taki spokojniejszy jest :)
4. Villi, dziękuję! W ogóle my się chyba w tych sprawach dość dobrze rozumiemy, więc mi zawsze milej.
5. N. - niby tak, ale co za stres nie lubić, mimo to próbować i nie móc :) Wiem o tym wszystko i drugim razem mam zamiar pozostać spokojna jak kwiat lotosu na tafli jeziora. A co do tego, że to część macierzyństwa... no prawda, prawda. Ale rozstępy, zmienianie pieluch i kolki to też część macierzyństwa...
6. Trzymam zatem kciuki i z całego serca życzę jak najlepiej!

Anonimowy pisze...

Nie wiem, czy przeczytasz komentarz pod stara notka, ale...

To co naprawde niszczy piersi to nie samo karmienie, ale zle dobrany stanik nie podtrzymujacy odpowiednio biustu. 80% kobiet ma zle dobrane staniki, a sadzac po tej notce, Ty prawdopodobnie sie do nich zaliczasz. Zajrzyj na forum "lobby biusciastych". Blog stanikomania tez warto odwiedzic.

S. pisze...

Zaglądam, dziękuję - weszłam, popatrzyłam. Ale obawiam się, Mama mi świadkiem, że te wszystkie kobiece sprawy to mnie jakoś tak nie lubią i za Chiny Ludowe się nie umiem zaangażować. Tego... staniki zakładam jaoś tak żeby mi się biust po bluzce nie pałętał i nie przeszkadzał :)

Anonimowy pisze...

Boże jak się cieszę, że trafiłam na ten wpis!! Zamierzam za miesiąc skończyć z karmieniem,od jutra się przygotowuje zastępując jednego cycka w dzień butelka, ale jak próbuję znaleźć jakieś pomocne informacje o kończeniu karmienia w necie to czuję się jak POTWÓR!! Każda matka na portalach dla rodziców karmiła min.8 miesięcy a i takim dostawało się, że nie karmiły rok. KU*WA MAĆ krzyczę!! Karmię bo obiecałam sobie to na początek, ale nie lubiłam tego, nie lubię i nie polubię obnażania się przed bliskimi (bo przed "dalszymi" nie ośmieliłabym się). W necie panuje okropna nagonka i cieszę się, że trafiłam na twój blog - dla mnie aktualny ;)

Anonimowy pisze...

Dla mnie też aktualny, bo tez wlasnie chce skonczyc z karmieniem, ktorego nie lubię od samego początku - mój mały ma dzis 7 tygodni. Po moim pokarmie ma silne wzdecia, ma ta silną perystaltykę jelit, ze wrzeszczy przy piersi z bólu i głodu. Zrobiłam eksperyment idwa dni nie dałam mu piersi tylko nutramigen i jakos gazy sie uspokoiły, został refluks, ale jest lepiej. Ale lekarze u których szukam pomocy każą mi karmic, jakby to były ich piersi a nie moje i chca jeszcze obserwowac co z tego wyjdzie....cóż, ja to obserwuje od 7 tygodni i jest coraz gorzej. Moje leko dziecku nie słuzy a i tak czuje sie jak wyrodna matka, ze chcę je odstawic od piersi. To, ze mu nie słuzy koi jako moje sumienie, choc to chore. Chore jest tez to, ze gdzies podskornie marzyłam o tym, zeby mi zanikł pokarm, zebym nie musiała miec poczucia winy. Doszłam do wniosku wczoraj ze to moje piersi i mam prawo robic z nimi co chcę - dla mnie sa one seksualne i chcę zeby takie były. Okropnie się czuję, gdy sa pełne mleka, jakies takie nie moje. Kilka razy musiałam nakarmic małego w parku - mimo ze prawie nikogo tam nie było, czułam sie okropnie, bo to ta, jakby nagle moje piersi przestawały byc piersiami, skoro nic dziwnego w tym nie jest, ze je wyciagam przy obcych ludziach. Były piekne momenty podczas karmienia, jak synek sie do mnie usmiechał, ale teraz przez te krzyki i szarpanie moich sutków to juz istny koszmar. nawet jednak gdy były te piekne momenty, generalnie i tak karmienie mi sie generalnie nie podobało.Powoduje we mnie uczucie, ze wraz z maciezynstwem trace nawet własne ciało.

Anonimowy pisze...

Witam! Bardzo się cieszę,że trafiłam na ten blog-wpisałam w google frazę "nie lubię karmić piersią" i wyskoczyły mi tylko 3 strony natomiast o zaletach karmienia piersią całe mnóstwo
Ja nie lubię karmić piersią i nie wstydze się tego napisać,jak urodziłam synka to chciałam za wszelką cenę karmić ,ale po jakimś czasie stwierdziłam,że ja poprostu nie czuje żadnej przyjemności z tego, że karmię,mało tego ja się podczas tej czynności irytuje.
Mam zamiar pokarmić do maja a pozniej przejść na mleko modyfikowane i nie czuć z tego powodu żadnych wyrzutów sumienia-obawiam się jednak nagonki ze strony teściowej i mojej mamy,ale zdania nie zmienię.

Anonimowy pisze...

Naprawdę nie przekonują was argumenty zdrowotne? Dotyczące zdrowia dziecka (równiez w przyszłości) i waszego? Jestem zdumiona.
Prawdę mówiąc, to tak oczywiste, że karmienie powinno się traktowac jak obowiązek niestety. Będziecie dawać dzieciom hamburgery, żeby tyły? No przecież nie. A nie dacie im własnego mleka, zeby miały niższy cholesterol? Nie pojmuję.
A kto się każe obnażać? Sory, ta cała gadka o estetyce. Biust się i tak zestarzeje, ale jeśli wykarmisz dziecko/dwoje? to masz większe szanse. że nie stracisz któregoś ze swoich cycków, bo poziom występowania raka piersi u karmiących jest wyraźnie niższy.

S. pisze...

Tak, karmić obowiązkowo, a te, co nie karmią, to wysterylizować...
No cóż - to zupełnie nie są argumenty do mojego wywodu, wydaje mi się. Po pierwsze - nie karmienie dziecka piersią nie przypieczętowuje go od razu jako trupa, a mnie nie skazuje natychmiast na mastektomię. Po drugie, to naprawdę nie jest raczej tak, że człowiek nie lubi tego, więc macha torebką i olewa, odchodząc na dyskotekę: nie, niekarmienie piersią jest obecnie zazwyczaj dylematem, dramatem, całą nawałnicą samooskarżeń, a przede wszystkim - w zasadzie niemal jednomyślnych oskarżeń z zewnątrz. Otoczenie zazwyczaj zakłada, że się jest bezmyślną kretynką, której brak dyscypliny czy wiedzy: jassssne...
Dla mnie to było bardzo, bardzo ciężkie przeżycie - z perspektywy czasu uważam je za poważną przyczynę swoich stanów depresyjnych i następnie rozmaitych małżeńskich perturbacji - mało? Jestem pewna, że dla rozmaitych mlecznych purystów mało. Powinnam dla tego karmienia piersią wszystko poświęcić, powinnam się zarżnąć, powinnam zmienić swój sposób myślenia (na raz, dwa, trzy), powinnam...
Nie, w ogóle nie chodzi o przekonanie argumentami zdrowotnymi. W ogóle nie o to chodzi. Chodzi o sytuację, kiedy karmienie piersią staje się właśnie ZBYT trudne i kiedy z tego powodu nie otrzyma się żadnego wsparcia, tylko takie właśnie uwagi, sugerujące, że się ani przez chwilę nie użyło - w swoim dylemacie - rozumu.
Estetyka jest naprawdę mało ważna.
Ale brak zrozumienia, ale brak wsparcia - dla młodej matki jest prawdziwie okropną sytuacją. Takie komentarze, jak powyższy, Anonimie, na pewno takiej kobiecie w niczym nie pomogą - pogłębią tylko jej poczucie winy, bo wszystkimi tymi faktami jest się bombardowanym w zasadzie na co dzień, to są zupełnie podstawowe informacje - ale trzeba mieć niesamowite szczęście, żeby trafić na konkretne wsparcie. Ja nie trafiłam i najlepsze, co mogłam dla siebie i dla moich dzieci zrobić, to jednak nie wpędzać się w depresję.
To NIE jest notka dla tych fuksiar, które karmiły z mniejszymi lub większymi kłopotami, ale jednak skutecznie. To jest raczej notka o tym, co zrobić z sobą, jeśli już nie wychodzi. A na pewno nie można pozwolić nikomu, żeby człowiekowi wmawiał, że jest niepełnowartościową matką i takie tam. O to najbardziej mi chodziło.

Nessie pisze...

Kocham Cię za ten wpis. Nie karmiłam piersią, nie lubię i nie zamierzam, a na tak zwane laktywistki czyli nawiedzone baby mam alergię.

Anonimowy pisze...

Ja też nie lubię. Mam mleko, karmię, ale nie lubię. To 7 tydzień. Dziecko by mnie cyckało non stop. Zaczęłam dokarmiać butelką i mniej prosi o jedzenie, jest spokojniejsze. Koleżanka karmi kolejne dziecko wyłącznie piersią. Dzieciak ma 4 miesiące, choruje non stop, ciągle łapie infekcje od starszego rodzeństwa.I gdzie tu ta superodporność???

Anonimowy pisze...

Heh szkoda, że dopiero teraz to przeczytałam. Zastanawia mnie jedna rzecz, czy ludzie którzy są zwolennikami karmienia mają klapki na oczach i widzą tylko swoje racje. Argumenty zdrowotne dotyczące dziecka i nas samych - więc dziecku można podać mleko z piersi lub hamburgera? No chyba że taak, to faktycznie raczej niezdrowo. Estetyka jest ważna i kropka. Co kto lubi i uważa za estetyczne, ja nie przepadam za świeceniem cycem przed kimkolwiek (poza mężem). Karmiłam 11 tyg i z perspektywy czasu żałuję, bo źle się to odbiło na mojej psychice (która, wbrew pozorom, dalej jest istotna, pomimo pojawienia się na świecie dziecka). Po wielu próbach i łzach maja matka weszła do mnie do pokoju i powiedziała NIE DEMONIZUJ!!!!! nie chcesz, nie lubisz, nie możesz to idź do sklepu i kup mleko. Tak zrobiłam i moje życie stało się lepsze. Życie mojego dziecka też. Moja rada dla nielubiących karmić NIE
DEMONIZUJCIE mleka w proszku, jeśli wam jest lepiej to dziecku też. A jak ktoś lubi i uważa, że TRZEBA karmić piersią to niech karmi. Proste.