niedziela, 4 maja 2008

Młodzież z wizytą w stuletnim domku

...czyli odwiedził nas mój brat. Spędził u nas kawałek długiego weekendu i jak zawsze pozostawił mnie z uczuciem niedosytu, a mojego męża w rodzaju oszołomienia: jak to możliwe, żeby z jednej strony nie być zdolnym do wyrzucenia po sobie opakowania po lodach i tak dalej, a z drugiej - do tego, żeby spędzić kilka godzin na oddanym, systematycznym paleniu śmieci i badyli i tak dalej ;)

Cały czas jestem świadoma, że mój brat i ja to już właściwie różne pokolenia - zdumiewające, że trzynaście lat różnicy już wystarczy. Nie, żebym się zaraz od tego czuła stara... no... ale... ale jeśli się nie mylę, z punktu widzenia Wojtka i jego rówieśników to już zupełne ze mnie próchno. Pewnie nawet nie mówią "próchno", tylko coś innego, wolę nie wiedzieć co :)
Ciekawe, że własne dzieci nie budzą we mnie takiego uczucia, choć to przecież rodzicielstwo człowieka ostatecznie ustawia "po stronie dorosłych". No, ale oni jeszcze nie mają czegoś takiego, jak grupa rówieśnicza z prawdziwego zdarzenia i nie dostarczają mi tylu szoków.
A jak mi się trudno pogodzić z tym, że pewne postawy i oczywisty dla mnie sposób myślenia tak strasznie szybko stały się niemodne, przestarzałe. Czy to się nie dzieje szybciej, niż kiedyś? Czy jeśli człowiek tłucze głową o ścianę z powodu jakiegoś młodzieżowego poglądu, to znaczy, że jest już nieelastyczny, czy że świat schodzi na psy, czy że po prostu nastąpiła wymiana pokoleń i należy się sobie z uprzejmym niezrozumieniem przyglądać? Niby to ostatnie wygląda najlepiej, ale na miłość boską, ja się jeszcze nie zdążyłam dobrze rozkręcić, a już mam uchodzić za dinozaurzycę?
Śmieszne to i odrobinę straszne; a jak sobie człowiek pomyśli, że mój brat jest poza wszystkim osobą zdolną do refleksji, inteligentną i z poczuciem humoru, co wcale niekoniecznie musi cechować jego wszystkich rówieśników... oj... to się robi zupełnie strasznie.
Pociesza mnie tylko fakt, że całe życie byłam dziwadłem, więc będę się na pewno mniej męczyć, niż ci wszyscy, co jeszcze nie byli. He, he.

6 komentarzy:

bojulia pisze...

mój brat jest ode mnie o 6,5 roku młodszy, a mam dokładnie tak samo. zupełnie inna postawa i reakcje na otaczającą nas rzeczywistość :). mam wrażenie, że to na przełomie tych kilku lat się ta przepaść zrobiła - to są "dzieci", które już nie pamiętają za bardzo ciężkich socjalistycznych czasów (mój brat jeszcze o nie zahaczył, ale nie tak długo). wydaje mi się, że oni myślą, że się im wszystko zwyczajnie należy.
co nie przeszkadza mi w świetnym dogadywaniu się z Młodym - fajny jest :).

Anonimowy pisze...

"uprzejme niezrozumienie", uklepany dramat czy jedyne wyjście?...

Anonimowy pisze...

Moj Juz-Prawie-Maz zawsze smieje sie z moich rozmow z otoczeniem zaczynajacych sie od slow "widzi pani, ta dzisiejsza mlodziez". Slowa sie zmieniaja, ale kontekst ten sam - przepasc, jama, wielka dziura miedzy mna (nami?) a wspolczesnie mlodymi ludzmi.

A nad tą przepaścią (tą rozpadliną - dokończ piosenkę ;)) po drugiej stronie jest na przyklad siostra JPM, ode mnie mlodsza zaledwie o 8 lat. Zgodze sie wiec z Julia, ze niewiele trzeba.
Oni sa zupelnie inni. Maja inne wartosci, inne spojrzenie na swiat, zupelnie inna jest szkola. I wydaje mi się istotna wlasnie pamiec PRLu – im jej mniej, tym gorzej ;) ale to temat na dluzsza dyskusje.

Moze po prostu tak się dzieje, ze osiagajac pewien wiek (hyhyh) zaczyna sie tak postrzegać mlodszych ludzi - i moze to jest uniwersalne. Mam jednak wrazenie, ze wlasnie zmienilo sie tempo zmian, ze teraz galopują one rączym klusem, a nadazyc za nimi nie sposob.

Ja w kazdym razie bardzo często ciesze się sama sobie, ze już nie jestem nastolatka, ze blizej mi do lat 30, niż 20…

Anonimowy pisze...

I otóż odkryłaś kontekst mojego życiorysu. Jestem szzczęśliwą posiadaczką brata o 13 lat starszego, któremu wciąż się wydaje, że mam lat 5 (słownie pięć).
Pomimo ślubów, rozwodów, zatrudnień, zwolnień, dziecków nastolatków.
Moich znaczy.
A więc różnica pokoleń?

Anonimowy pisze...

Moja najmlodsza siostra jest ode mnie 7 lat mlodsza. Dogadujemy sie fantastycznie, zadnych roznic pokoleniowych nie widze, powiedzialabym nawet, ze ona jest dojrzalsza ode mnie (od lat sama za granica, na wlasnym utrzymaniu, bardzo dzielna i samodzielna). A ze wciaz mysle o niej jako o malutkim Tuptusiu, ktorym sie opiekowalam, to odrebna kwestia :)

Anonimowy pisze...

trzeba sprawdzic:)