Rozglądam się po świecie - a przynajmniej, na użytek tej notki, po części świata zaludnianej przez matki - i dostrzegam pewne uniwersalne skutki uboczne, których się doznaje raz wdepnąwszy w macierzyństwo (chociaż uczciwie donoszę, że znam i przypadek skutków bez macierzyństwa).
Że się w człowieku nagle otwiera otchłań nadwrażliwości na dzieci, ich cierpienie i krzywdę, to zrozumiałe - ma się swoje i śnią się różne rzeczy głupie. Że się nie czyta tomu, powiedzmy, przygód Fandorina, jak się domyśli, że się zanosi na skrzywdzenie dziecka, to też jasne; znam już całkiem sporo kobiet, które nie przeczytały z tego samego powodu. Ale coś takiego...
W śmieciach segregowanych, w butelce, zaplątała się nam myszka. Paweł przyniósł mi ją pokazać. Należy tu zaznaczyć, że myszy to my tępimy - sypiemy trutkę i w ogóle bez drgnienia wyrzucałam już mysie trupki za ogony.
- Tylko jak by ją tu ubić humanitarnie - zastanowił się zatem mój mąż.
- NIE!!! Nie zgadzam się. Żadnego zabijania. Wypuść ją natychmiast! - zażądałam.
Paweł zdziwił się nieco na tę niekonsekwencję, ale na razie położył butelkę do wiaderka i dał myszy wyjść, co trwało dość długo, bo była wystraszona, oczywiście.
Kiedy mysz wyszła, a dyskusja eksterminacyjna wezbrała ponownie, przy siatce pojawiła się sąsiadka - jedno dziecko czteroletnie, drugie lada moment - i włączyła się do rozmowy.
- Ale czemu akurat tej myszy nie pozwalasz zabić? Wlezie nam do piwnicy i zeżre książki i kurtki - załamał ręce Paweł.
Sąsiadka spojrzała na mnie, na mojego męża, wzruszyła ramionami.
- No jak to, nie rozumiesz? - spytała.
- Ani trochę - odpowiedział, trochę już zirytowany.
- BO TA MYSZ TO JESZCZE DZIECKO - powiedziałyśmy chórem.
Ja wiem, że to się kupy nie trzyma, ale w danym momencie było kryształowo jasne i monolitycznie oczywiste.
15 komentarzy:
polecam przygarnięcie kota. Nawet jeśli nie bedzie myszy łowił, to sama jego obecność i zapach sprawi, że będą trzymać się z dala od piwnicy czy spiżarni. U mnie się sprawdziło. Pozdrawiam
Wy to jednak macie niedobrze w głowie :)
i tu jestem zmuszona zgodzić się z Twoim Bratem - macie nierówno w głowach i to bardzo nierówno (ponoć to dobrze jak tam jest dużo fałdek:))
pomimo że jam też matką dwóch - ja bym gryzoniowi nie przepuściła oj utłukłabym drania i to bardzo (ale rękoma Chłop oczywiście - niech raz na jakiś czas zapoluje na coś
buziaczki
cha, cha, przygarnijcie kota, przygarnijcie...
...a ślimaczki rozdeptywane to wszystkie dorosłe?
...a kurczęta w obiadku to umarły ze starości? nie mówiąc o jajkach?
Nie mam jeszcze dzieci, ale popieram Cię! Ja nawet komara wolę wygonić niż ubić, co zwykle kończy się koegzystencją na terenie mojego maleńkiego pokoiku.
Widzę, że tu, w komentarzach, jeden wielki atak na ciebie. Na ochotnika zgłaszam się do wsparcia ;)
Pozdrawiam
Ależ ja się nic nie martwię - napisałam tę notkę z pełną świadomością absurdu sytuacji (bo i te ślimaki i kurczaki, no i na logikę biorąc gryzoń w domu i ogrodzie to persona non grata). Na co dzień jestem pod tym względem raczej bezlitosna i racjonalna: jeśli coś szkodzi, to może nie nam, dziękuję bardzo. Pewnie dlatego ta nieoczekiwana sytuacja mnie tak, po chwili namysłu, zastanowiła.
Inna rzecz, że łatwiej rozsypać trutkę, poniekąd, anonimowym myszom, niż załóżmy wyrżnąć łopatą w maleńką myszkę, która się na człowieka patrzy wystraszonymi oczkami. I jest dzieckiem.
Niemniej jednak dziękuję za wsparcie :)
Asieńka - bardzo trafny postulat w sprawie polowania. Nota bene, to jest wspaniały widok, jak Paweł nocą krąży po ogrodzie z latarką i łowi pomrowy, odbierając etaty jeżom :)
Moja rodzina nie morduje prawie niczego. A potomstwa juz/jeszcze nie posiadamy. Giną tylko komary i mole.
Kazda zwierzyna da sie wygonic, nie trzeba zabijac.
Nie wyobrazam sobie swojego ojca, a tym bardziej meza, zabijajacych jakiegokolwiek ssaka (gada, plaza, robala rowniez).
A na myszy polecam rozsypanie mięty - zostawiamy ją zima wszedzie na dzialce. Przez pierwsze lata skutkowalo :)
Ja wiem,że to temat kontrowersyjny, ale wydaje mi się też - już serio mówiąc - że trzeba po prostu rozważyć, co jest możliwe, sensowne i ekonomiczne. Robactwo biegające, jakby nie daj Boże się zdarzyło, owady żyjące w mące i kaszach, i mole, trzeba oczywiście tępić, ale już pająki i ćmy wynoszę do ogrodu, a z piwnicy w ogóle ich nie ruszam. Muchy zabijam, wyganiam, łapię - pozbywam się ich za wszelką cenę. Co do gołębi, poważnej plagi na osiedlu, niektórzy łowią w sidła albo strzelają śrutem, ale nam jakoś wystarczyły takie osłony na krokwie i przeniosły się na daszek domku ogrodniczego i na świerki, no i dobrze. A myszy najpierw próbowaliśmy zniechęcić właśnie sypanymi zniechęcaczami, ale zupełnie nic to nie dało - więc przeszliśmy na trutkę. Sposobu z miętą nie znałam - spróbuję.
Na pewno nie można być zapamiętale zasadniczym w żadną stronę, bo to po prostu nieracjonalne. Zdrowiej przyjąć zasadę, że najpierw się próbuje po dobroci, a jeśli nie podziała - no to sorry.
Nie o tym zresztą jest notka, ale o pewnej aberracji psychicznej :)
ano matki to takie lekko zboczone stworzonka :) które wcześniej były normalne apotem im się coś podziało w głowie (a raczej w brzuchu) i od tego zmieniło im się myślenie (czasami diametralnie)
pozdrawiam
dzieci zresztą to też szkodniki, wiec bądź spokojna o stan swojego umysłu, Silene, kiedy mówisz o szkodnikach - dzieciach
Ja tam zadnej myszy bym nie zabila. Strasznie mi zal, kiedy na mnie patrzy tymi czarnymi, przerazonymi oczyma.
W ogole nie jestem w stanie zabic nic poza jakims wstretnym robactwem. Niech sobie zyje, dlaczego mam skracac temu czemus dni...?
do anonimowy
dzieci to nie szkodniki dzieci to pasożyty na całe życie człowiek sobie takiego pasożyta "sprawia"
i kocha go ponad wszystko
pozdrawiam
Obie z siostra wydzieralysmy myszy z pazurow kota i wypuszczalysmy na wolnosc. Ubic myszke z oczkami jak koraliki??? nie potrafilabym za nic w swiecie!
Przeczytałam, troszkę się pośmiałam:)
znam to z autopsji. A wróciłam tu dziś, gdy córka zapytała się mnie dlaczego na obu Bibliach dla dzieci jest obrazek z uratowaniem maleńkiego Mojżesza? Widać zawsze reagujemy na ratowanie dziecka pozytywnie, czy to ludzki czy mysie:)
Pozdrawiam
ezoteryka-gospodyni-domowej.blog.onet.pl
Prześlij komentarz