To tylko taka notka, na nie zapomnienie - bo już dawno mnie korciło, żeby spisać przynajmniej kilka naszych kołysankowych hitów i odchyłów. Jest więc Pogodna "Orkiestra", "Sielanka o domu", "Lornetka" Golców, tak, tak, da się tym uśpić dziecko, "Going Home" Jima Jamesa, wiadoma kołysanka Brahmsa w dwóch wariantach... Śpiewam klasykę, oczywiście: "Ach, śpij, kochanie", "Złotego jeża", "Idzie niebo ciemną nocą", "Był sobie król, był sobie paź" (moja własna ukochana kołysanka - zdrowo wymyrdana dawka melodramatu, horroru i humoru absurdalnego), "Na Wojtusia z popielnika" (dopiero niedawno dotarła do mnie chwytająca za serce uroda i smutek tej piosenki), "Uśnijże mi, uśnij" i takie tam. Kawałki ze starego, dobrego "Lata Muminków", bardzo piękne.
Zawsze się boję, kiedy wybuchnie rodzinny skandal z powodu zacytowania przez Karola innej ulubionej piosenki, a ściśle mówiąc fragmentu "Port to jest poezja rumu i koniaku".
Śpiewamy sobie "Skrzypka na dachu", "Straszny dwór" i troszkę Kurylewicza/Warskiej, a co. "Amazing grace", "Katiusza", "Skrzypek Hercowicz"... "Pusto w Gorcach jest jesienią" to ostatnio wałkowany kawałek. I jeszcze śliczne piosenki Wasowskiego z płyty Ewy Bem (rzadko się już spotyka coś dla dzieci zagrane z taką kulturą i dbałością - nam sprezentowała je Natalia). I Turnaua "Księżyc w misce", a szczególnie mruczanki Puchatka. Do tego w znacznej części "Pora na Telesfora" oraz "Alicja w Krainie Czarów" w starej, rozkosznej adaptacji z mojego dzieciństwa ("Śpij syneczku juuż, pieprz do nooska włóóóż..."). "Summertime", jakkolwiek Kuba ryczy ze śmiechu, kiedy śpiewam , że niby fish are jumpin'. "W żółtych płomieniach liści", które śpiewał mi Ojciec.
Ciekawa jestem, ile chłopcy z tego zapamiętają. Czy też będą, jak ja głosy moich rodziców, mieli gdzieś, na dnie pamięci, mój głos, śpiewający im o truskawkach w Milanówku, Anatewce, miłości, która jest wieczna jak trawa, czterech zielonych słoniach?
Bo ja czasami leżę sobie pod kołdrą, zwłaszcza, kiedy jestem bardzo zmęczona, i w tej chwili przed zaśnięciem słyszę nie wiadomo skąd, powiedzmy, "Grande Valse Brillante", i nie śpiewa go pani Demarczyk, tylko chyba mój Ojciec, albo może Mama, albo oboje na zmianę...
Ach - dobranoc...
4 komentarze:
Ale ladna notka!!:) Kinga
Koniecznie sprawcie sobie ksiazeczke i kasete "Co spiewali dziadek i babcia, gdy byli mali". Podstawa Zosinego dziecinstwa! Spiewalam ja, spiewala ona, spiewalysmy razem, kaseta spiewala i przespiewywala sobie z nia albo solo, tancowalo sie do tego - no, mnostwo radosci! Wykonanie tradycyjne, po bozemu, ale sa tam i "Jada, jada misie" i "Idzie niebo ciemna noca", polecam bardzo :))
Oczywiscie, ze dzieci zapamietaja! ja pamietam, co spiewala mi moja Mama, chociaz uplynelo lat ze czterdziesci. Wysilek absolutnie niestracony, zwroci sie nastepnemu pokoleniu.
Ja swoim dzieciom spiewalam co innego, no ale to bylo dziesiec lat temu...
Powodzenia przy spiewaniu.
No i podobno poszlas do pracy, Olgo???
Ha! Mój Ojciec już nam tę książeczkę dawno podarował, ale też znakomitą większość tych piosenek znałam ze swojego dzieciństwa (miałyśmy naprawdę, naprawdę mnóstwo śpiewane)i swoim dzieciom je powtarzam (patrz hasło klasyka :) )
Do pracy poszłam, owszem, wyłącznie dzięki pomocy Mamy. Ale już kombinuję nad zmianami.
Prześlij komentarz