Wczoraj wieczorem szłam sobie z pracy z książką. No dobra: niech będzie, że ją tak trochę czytałam, i co z tego?
Skręciłam z Kopernika w Radziwiłłowską i niestety, bęc! wpadłam prosto w wychodzącą zza rogu starszą panią.
Przeprosiłam natychmiast, usłyszałam równie zakłopotane "przepraszam", podnoszę wzrok -
Ach!
Starsza pani przyciskała do kardiganka rozłożoną książkę.
Uśmiechnęła się, łypnęła okiem zza okularów, co też czytam.
Uśmiechnęłam się, łypnęłam okiem zza okularów, co też czyta pani.
I rozeszłyśmy się, każda w swoją stronę, każda ze swoją lekturą.
9 komentarzy:
Ale by się działo, gdyby wszyscy byli tak zapalonymi czytelnikami jak TY i Pani w Kardiganku (smirk).
Wczoraj w taniej książce na Brackiej wydaliśmy całe 12 zł na dwie bardzo przyjemne książeczki dla dzieci. Jedna z nich opowiada o przemianie gąsienicy w motyla i w środku ma taką materiałową przedstawicielkę tego właśnie stadium rozwoju pewnego rzędu owadów uskrzydlonych, blisko spokrewnionego z chruścikami. Pan w kasie powitał nas okrzykiem "O, gąsienica! Widziała pani, jak ten motyl na końcu lata?" (lol)
Jaki piękny świat!
Ojciec
No i teraz - ciekawość mnie zżera - co czytały obydwie panie? Czy można prosić o ujawnienie?
Ależ można. Nic szczególnego.
Ja - "Złodzieja czasu" Pratchetta, którą to książkę mi wrócono z pożyczenia i się stęskniłam, a pani - "Hrabinę Cosel".
Ale w sumie to ma drugorzędne znaczenie, prawdaż?
S.
prawdaż prawdaż
:)
a czytasz przy jedzeniu?
ja czytam, tylko przy młodym mam opory, ale zdarza się że popatruję na boczek gdzie mam odłożoną ksiażkę
wyrodna matka jestem bo to ograbianie dziecka z uwagi
a czytanie przy jedzeniu wzięło się z młodości: byłam tępiona w domu za wieczne zaczytanie [z obecnej perspektywy musze przyznać, że zdarzało mi sie przesadzać] jednak rodzice nie mogli mieć do dziecka pretensji że je...więc czytałam przy jedzeniu...jadłam wolno...do dzisiaj mi to zostało
moim wyczynem czytelniczym było jednoczesne cyztanie dwóch ksiażek - młodemu z pamięci czytałam jakieś wierszyki, pilnując przekrecania kartek, a na boczku podczytywałam swoje :)
pozdrawiam
Agnieszka
mmmmmm... spacerując ze śpiącym Piotrusiem w wózku kładłam książkę w wózku i szłam i czytałam i to były piękne czasy :)
ten sposób z wózkiem i ksążką na nim jest świetny zwłaszcza, ze na nikogo nie masz prawa wpaść na nikogo - każdy ustapi wózkowi zwłaszcza duzemu :) (sama prztestowałam - kiedu brakowało towarzystwa żywych w parku - poza kaczkami oczywiście)
buziaczki
Hrabinę czzytałam ponownie jakies dwa lata temu...
pozdrawiam czyztelniczki
o jak miło. Bardzo lubię takie spotkania. Kiedyś przez kilka dni z rzędu spotykałam młodego mężczyznę, który tak jak ja szedł i czytał. Zwykle zauważałam go, kiedy przerywałam czytanie, żeby przejść przez ulicę. Do zderzenia nigdy nie doszło.
A "Złodzieja czasu" bardzo lubię.
Prześlij komentarz