Nie mogę zupełnie zrozumieć, po co się kręci filmy ze ślubów czy innych rodzinnych uroczystości, bo jakoś niespecjalnie do mnie przemawiają ruchome obrazki jako takie. Musi to być coś nadzwyczajnego - sztuka po prostu - żeby w ogóle miało sens dla mnie. Tak mam.
Natomiast porusza mnie do głębi rejestracja głosu.
Była u nas w domu taka kaseta - Mamo, popraw mnie, jeśli coś kręcę - na której nagrała się cała rodzina i taki to list poszedł do babci Niny, którą stan wojenny zatrzymał we Francji. Była taka, na której moja siostra, lat pewnie ze trzy, wstydzi się zaśpiewać i tylko mówi: "Ale ja nie moooogę". Nieżyjący już wujek Edward i jego głos, który zawsze mi się kojarzył z pohukiwaniem mądrej a życzliwej sowy. I jeszcze pasują do tego nagrywane przez mojego niewielkiego podówczas brata słuchowiska z udziałem Taty, najgenialniejszego z lektorów świata.
Nagrywane już na komórkę pierwsze rozmowy z Karolem, wierszyki, wreszcie przedszkolne piosenki; Kuba w końcu, całkiem niedawno recytujący z namaszczeniem do telefonu: "Woda nie leci, więc żona zła woła do męża: zreperuj KRAAAAA".
To już było i nie będzie - zostały tylko takie echa, małe i nieważne. Zdjęcia rodzinne, listy, ordery jakoś mieszczą się w rozmaitych historycznych czy kulturowych panopticach, z czymś je można poskładać, a te głosy są najzupełniej prywatne - wręcz intymne - osobom postronnym niewiele powiedzą, może nic.
A ja, słysząc je z mniejszej lub większej odległości w czasie, odczuwam to niedające się niewzniośle opisać wzruszenie, ściśnięcie serca nad przemijaniem, kruchością wszystkich najważniejszych rzeczy, wiecznym smutkiem prawdziwej miłości.
8 komentarzy:
O, jak pieknie napisane: "to niedajace sie niewzniosle opisac wzruszenie, scisniecie serca nad przemijaniem, kruchoscia wszystkich najwazniejszych rzeczy, wiecznym smutkiem prawdziwej milosci"...
Topolowka
co tam przemijanie, znam jedną małą panieneczkę, co dawno temu powiedziała, że chociaż dziadek umarł, ona i tak go dalej kocha...
Ale nie wiem -taki głos utrwalony, to jakby ducha wyprasować i włożyć między kartki.
Czuję się wzruszona i zainspirowana :)
Piękna notka i kilka ważnych rzeczy przypadkiem mi przypomniałaś, wiesz?
Dziękuję :)
Wiesz, jak byłam małą dziewczynką, to miałam dziadka, który czytał mi na głos całe mnóstwo bajek. Oczywiście nie tylko on to robił, ale był temu zajęciu na tyle oddany, że jak pomyślę o czytaniu w dzieciństwie, to pamiętam wyłącznie jego. Dziadek zmarł pół roku po tym, jak poszłam do szkoły. Mam taśmę magnetofonową, na której nagrano, jak kilka miesięcy przed śmiercią czyta mi do poduszki "Plastusiowy Pamiętnik". Mam wielką nadzieję, że upływ czasu nie zniszczył mi tej taśmy. Muszę ją w końcu znaleźć.
Dziadek miał piękny głos :).
a ja pamietam głos prababci, jedyną po niej pamiątkę, bo zdjęcia na nagrobku nie liczę. i z głosem pamiętam wafle w jej glinianym domku i upalne popołudnie na ławce, gęste od pszczół i zapachu miodu.
głos jest magiczny :)
nawet jeśli tasma z głosem, prababci, mnie - mającej niespełna rok, mojej siostry - jest już nie do odtworzenia, bo nie ma takiego sprzętu, który by ją odczytał...
Jestem... poruszona.
ja mam wspaniałą kasetę - z moim osobistym gaworzeniem :) kiedy słucham tego, uśmiecham się sama do siebie, a słysząc radosne głosy moich rodziców "Milenka, co chcesz powiedzieć kochanie?" coś chwyta mnie za gardło.
Magia radia :)
Prześlij komentarz