piątek, 27 sierpnia 2010

Tolerancja polowa

Wakacje nam się udały - nawet bardzo. Zwiedziliśmy całkiem spory kawałek Polski i tłukliśmy się po zupełnie nieprawdopodobnych drogach, pieszo i autem, które musiało między innymi przejeżdżać rzeki i wyprzedzać sarny. Opla naszego niniejszym przepraszam z całego serca.
Zwróciłam przy tym z wielką przyjemnością uwagę na fakt, że świat pełen jest interesujących ludzi, nawet tam - a może przede wszystkim tam - gdzie dużo ich nie ma.
Są też - dawno przeze mnie nie widziani - zwykli ludzie. I, żeby było zabawniej, to oni zaskoczyli mnie najbardziej.
Na zwykłych ludzi paskudnie się nadaje. Są uważani za ciemnych prymitywów, nietolerancyjnych fanatyków i w ogóle wyjącą tłuszczę. Jakże niesłusznie! W czasie tych wakacji po raz kolejny zaobserwowałam, że owszem, wśród zwykłych ludzi panuje coś takiego, jak tolerancja. Uważam, że WSZYSCY aktywiści, niezależnie od swojej przynależności ideologicznej, są siebie warci - odmawiają innym prawa do własnego zdania i życia po swojemu. Jedni drugich nazywają ciemnymi moherami, farbowanymi Polakami, wstrętnymi pedałami i heteryckimi świniami, i co tam jeszcze, i wszyscy są przekonani, że są ostatnią redutą zalewaną przez zatrute zgniłymi miazmatami masy.
A tymczasem masy są, powiedziałabym, zupełnie inne.
Składają się w dużej mierze z ludzi, którym to wszystko zwisa. Następnie zaś można zaobserwować zdumiewająco dużą grupę zupełnie, zdawałoby się, prostych ludzi, którzy są zupełnie po prostu życzliwie lub mniej życzliwie tolerancyjni.
Zgadało się tak przy ognisku z gospodarzami w agroturystyce o kimś tam, kto kupował dom w okolicy: że z miasta przyjechali, że para. Nie małżeństwo i do kościoła nie chodzili, ale wie pani, każdy niech sobie po swojemu żyje, a ona bardzo miła była, on taki trochę bardziej z daleka, ale dobrzy byli sąsiedzi.
W wiejskim sklepie pani w średnim wieku rozmawia z panem w średnim wieku. Jedno za PO, jedno za PiSem. Jakieś sprzeczki, jakieś spięcia? A skąd. Spokojnie kiwają głowami nad różnymi dziwnościami polityków.
- Ludzie, proszę pani, to różni są - opowiada mi gospodyni. - Jak się z kimś ma złe doświadczenia, to nic dziwnego, że człowiek nieufny, ale jeśli kogoś nie znam, to co ja mam przeciwko niemu mieć?
Doprawdy.
Moja refleksja wakacyjna w każdym razie jest taka, że wiele niedobrego między ludźmi bierze się niekoniecznie z faktycznych problemów między nimi, ale stąd, że czerpią oni obraz świata i wzorce zachowań z tego, co zobaczą już przetworzone. Przede wszystkim w mediach - to wcale nie jest proste powiedzieć sobie "no cóż, dziennikarze muszą pokazywać rzeczy wyraziste, co wcale nie znaczy, że reprezentatywne". Poza tym uogólnienie jest rzeczą bardzo trudną i sztucznie narzucone komuś, kto na co dzień ma przed sobą głównie konkretnych ludzi i konkretne sytuacje, może zadziałać niszcząco. Postawcie archetypicznego zwykłego człowieka przed kontrowersyjną sytuacją i dajcie mu zareagować odruchowo - najpierw się przeżegna, a potem będzie zaciekawiony. Chyba, że pojawi się jakiś archetypiczny manipulant i zacznie mu robić taką czy inną wodę z mózgu, zamiast rozmawiać normalnie i z szacunkiem.
Ale może ja jakichś innych zwykłych ludzi spotykam, czy co :)
Chciałabym, żeby przestało się tak paskudnie stereotypowo myśleć o przeciętnych, banalnych ludziach z Nikąd Specjalnąd; tak, jakby z założenia musieli być źli, uprzedzeni i nieżyczliwi. Pewnie, że bywają wśród nich różne niesympatyczne typy, ale powiedzmy sobie - jednak statystycznie mniej, niż wśród ideologów i aktywistów politycznych.

Jak zwykle chaotycznie i w związku z tym spodziewam się nieporozumień i okrzyków oburzenia, ale w razie czego objaśnię, co niejasne, i już poślę tego posta, bo mnie Mama udusi.

3 komentarze:

Anonimowy pisze...

Jak dla mnie, jasne wszystko. I podpisuję się wszystkimi kończynami pod wypowiedzią.
I chciałabym, żeby mniej szufladkowania było wszędzie. W zrozumieniu tego problemu pomaga doświadczanie go na własnej skórze. Mam na myśli szufladkowanie.
Mamę uprasza się o nieduszenie!
Sagax.

Anonimowy pisze...

Bardzo sobie cenię mądrych ludzi swoją własną mądrością, nie wyczytaną, nie zasłyszaną -powtórzoną, tylko płynącą z wnętrza.
O tolerancji nic nie słyszeli, bo mają ją we krwi, żyjąc zgodnie ze sobą i swoją naturą, nie na siłę i pokaz, ot co.

O narzucaniu swojego innym, mogłabym napisać powieść w odcinkach...

Pozdrawiam :)

semi sweet

zyszkola pisze...

no.
czasem rozmawiając z moją Mamą mówię "Mamo... za dużo TVN24..."