Od dziecka uwielbiam "Opowieści z Narnii" Lewisa. Jak dziś pamiętam pierwszy raz, kiedy czytałam "Wędrowca do Świtu", pierwszą książkę z serii, jaka wpadła mi w ręce. Do dzisiaj najbardziej lubię ten właśnie tom, ale właściwie najbardziej uwielbiam po prostu wziąć swoje dwutomowe wydanie, piękny prezent od Męża, i jechać od początku do końca. Mniej więcej raz do roku.
Wychodziłoby na to, że znam "Opowieści..." od około dwudziestu lat, więc mniej więcej tyle razy je czytałam.
Nie spieszyłam się jednak z czytaniem dzieciom o Narnii, uważając, że mogą spokojnie poczekać, jeden i drugi.
A tu dowiedziałam się, że w przedszkolu pani czyta grupie Karola "Lwa, czarownicę i starą szafę"! Ponieważ w porze czytania Karol bywał już w domu, a usłyszawszy przypadkowy odcinek namiętnie się dopraszał, żeby mu przeczytać od początku, zaryzykowałam i zaczęłam lekturę. Ha!
Czytaliśmy jak zwykle, na zmianę: każdego dnia najpierw trochę ja, a potem, kiedy Kuba już usypiał, Karol sam sobie po cichutku. Później Kuba kazał sobie czytać najciekawsze kawałki z tego, co go ominęło (Kuba szczególnie sobie upodobał sceny z udziałem Piotra Pevensie, podczas gdy Karol polubił zwłaszcza Łucję).
Trzeba było zobaczyć Karola, błagającego, żeby nie wychodzić jeszcze do przedszkola, bo on czyta (został ułagodzony obietnicą, że poprosimy panią wychowawczynię, żeby mu pożyczyła jeszcze przed zajęciami egzemplarz przedszkolny).
Dzisiaj właśnie skończyliśmy pierwszy tom. OBAJ chłopcy siedzieli koło mnie jak trusie przez GODZINĘ - zasłuchani, zamyśleni, podekscytowani - aż do ostatnich wyrazów. Ostatnie dwa rozdziały przeczytałam im w drugiej sesyjce, tuż przed spaniem, dwie godziny temu.
Głośne czytanie ma w mojej rodzinie wspaniałe tradycje. Całe dzieciństwo i lata młodzieżowe miałam zaszczyt i szczęście być słuchaczem lektorskich sesji mojego Ojca. Tata czyta z pasją i talentem: czy to "Władca Pierścieni", czy przygody Paddingtona, nie można wprost oprzeć się temu, co człowiek ten wyczynia z książkami. Z czułością wspominamy w rodzinie scenki (liczne), kiedy Ojciec czytał Wojtkowi Paddingtona właśnie, a my, z różnych zakątków mieszkania, wołałyśmy jedna przez drugą: Głośniej tam, głośniej! Uśmiecham się, kiedy słyszę w głowie zapamiętane, charakterystyczne chrząknięcie Taty i widzę ten charakterystyczny gest wygładzania kartek, które zapowiadały kolejną wspaniałą godzinę słuchania.
No cóż: zhańbiłabym rodzinę, gdybym tak pielęgnowanej tradycji nie próbowała nieść dalej przez pokolenia. I na razie wygląda, że jest nieźle. Tak: widzieć ten cudowny, inteligentny blask w oczach dzieci, kiedy historia rozwija się przed nimi - ach, to coś, dla czego warto znosić te wszystkie śmiertelnie nudne rzeczy w rodzaju obszywania spodni, akcji Kindersztuba Ogólna i przypominania o myciu zębów.
- Kotek, do spania - mówię Karolowi. - Patrz, Kuba już śpi; chodź, pośpiewam Ci jeszcze na dobranoc.
- Nnno dobra - zgadza się z ociąganiem moje dziecko i pedantycznie zakłada książkę starannie poskładaną kartką (znana mi dobrze strategia pod tytułem Im Dłużej Robisz Zakładkę, Tym Więcej Jeszcze Przeczytasz Kątem Oka). - Ale masz mi dzisiaj zaśpiewać też same piosenki z książek.
Co też uczyniłam, wysilając maniakalnie wymęczony już o tej porze mózg, by jakoś dobrać zestaw piosenek do co lepszej literatury.
Nie odmawia się takiej prośbie mieszkańca prześwietnego miasta Staraszafa.
4 komentarze:
Ja zaczelam od "Lwa, czarownicy i starej szafy" majac ok. 12 lat. Mama przypadkiem kupila mi te ksiazke nie majac pojecia, co to (lubie takie przypadki :)). Fascynacja trwa nadal :)
Dziekuje za piekny wpis.
Ach, tato czytający nam "Przygody Marka Piegusa"!
I - już w wieku nastoletnim - czytane "Opowieści" (ale za to jednym tchem).
Pięknie piszesz. I za każdym razem w jakiś sposób zaczepiasz najpiękniejsze wspomnienia w mojej głowie, wyciągasz je na powierzchnię.
Dziękuję,
C.
Ja zaczęłam od Srebrnego krzesła, czytałam o wstydzie! na lekcji historii, miast pilnie słuchać o wojowniczych Grekach. Az dziw, że ze mnie historyk wyrósł...
A cykl Narnii także obowiązkowo w każde wakacje na balkoniku sobie odświeżam.
Pozdrawiam ciepło
Dzierżka
Ja zaczęłam od Starejszafy :). I też kocham tę serię. Czeka teraz na Frania, Julkę i Szymka. Ale jeszcze nie czytamy (chociaż Franio chyba jak Karol, w grudniu 6 skończy), bo teraz utkwiliśmy w Mikołajkach. Ale je też lubię :).
Prześlij komentarz