poniedziałek, 2 października 2006

Pudła i pudełka

Pakuję nasze rzeczy do pudeł - przeprowadzka się zbliża. Pakuję ubrania, przy okazji je przeglądając - za małe ubranka synka zakleiłam w osobnym pudle, które poczeka na ewentualne rodzeństwo, niektóre nasze ubrania odłożyłam na PCK, przeglądam i drę papiery, segreguję bibeloty, naczynia, wyrzucam pękniętą filiżankę.
I tylko książki mają jakby inny status: nie ma wśród nich nieaktualnych, nie ma zdyskwalifikowanych. Jeśli są zniszczone, odkładam je do sklejenia (zajmie mi to któryś cały wieczór jak nic), jeśli którejś nie planuję zatrzymać, to na pewno zrobię wszystko inne, a nie wyrzucę, choćby nie miała wartości. Kiedy zaś zaklejam pudło pełne książek, niemal słyszę, jak się ze mną żegnają, już niecierpliwiąc się, kiedy wrócą na półki.
"Kocham książki" brzmi afektowanie i przerażająco banalnie, ale nie wiem, jak inaczej określić tę bliskość, to zaufanie, ten porozumiewawczy uśmiech, który wymieniamy, zanim zamknę pudło.

5 komentarzy:

Anonimowy pisze...

dobrze rozumiem uczucie, jakim darzysz ksiazki. od jakiegos czasu czesc swojego ksiegozbioru systematycznie oddaje bibliotekom, ale bardzo ciezko mi sie z nimi rozstawac, chociaz wierm, ze ida do ludzi.

Anonimowy pisze...

Przypomniałaś mi tym coś bardzo nieprzyjemnego (chociaż właściwie teraz już powinnam się z tego śmiać): jak na maturze z polskiego napisałam gdzieś w tekście to właśnie zdanie, że "kocham książki". A potem tak strasznie się tego wstydziłam (no bo rzeczywiście: brzmi afektowanie i banalnie). No ale niestety nie można było tego cofnąć, a za pracę i tak dostałam 5 ;)

Anonimowy pisze...

A ja mam jeszcze gorzej - nie potrafię się świadomie rozstać z żadną ze swoich książek, choćbym wiedziała, ze więcej w życiu jej nie tknę. Może dlatego, że każda mi się z czymś kojarzy. Inna sprawa, że to są jedyne przedmioty (hm, czy można je w ogóle tak nazwać?), do których się przywiązuję.

Anonimowy pisze...

tak, zawsze się może zdarzyć, że do którejs książki dorosnę, albo zobaczę ją w zupełnie innym świetle.Nadziei nigdy dosyć, jak i półek bibliotecznych.

Anonimowy pisze...

Czytanie. Nalog zaszczepiony w domu. Wcale nie wiem, czy dobrze sie stalo? Prosta i nieoczytana druga moja bratowa jest mistrzynia inteligencji emocjonalnej, sztuki zycia z ludzmi i pragmatycznego sprytu. Moj brat czyta teraz glownie telegazete, program TV i "lubi te ksiazki, ktore juz zna" (np. Paukszte). Ona nie czyta, nie lubi. Szkoda jej czasu. Woli wypucowac okno, zrobic zakupy i obiad. Ale w ich domu sie rozmawia, troszczy o rodzine, wyjezdza razem i spotyka sie z dalekimi krewnymi. A my, oczytani, jacys tacy samotniczy, indywidualni, zagubieni jakby, pokreceni... Pozamykani kazde nad swoja lektura...