Jako że nie posiadamy wciąż schodów, zarówno do piwnicy, jak i na strych dostajemy się po drabinie. Piwnica to codzienność - pali się tam w piecu, żongluje słoikami i butelkami, a Karol bucha młotkiem i w ogóle czym popadnie.
A strych mamy dziki i niesamowity. Poprzedni właściciele nie usunęli zalegających tam zwałów dziwnych przedmiotów oraz dwóch gołębników (z przegródkami). W efekcie staliśmy się właścicielami metra sześciennego deseczek ze starych skrzynek, hałdy dachówek, dwóch beczek tekturowych, kufra (który wygląda, jakby najlepsze lata spędził zakopany na Umrzyka Skrzyni, johoho), drewnianej skrzynki po herbacie z napisem Chinese National Black Tea i drugiej, absolutnieśmy się w niej zakochali, z napisem po niemiecku i polsku: Szafa wyłącznie do przewozu pieniędzy :). Oprócz tego nabyliśmy porcelanowe części do jakiejś elektryki, jakieś metalowe szuflady, coś w rodzaju chomąta, pewną ilość zardzewiałych rur, i bretnali, i wiele innych atrakcji, a wszystko to na pięćdziesięciometrowym strychu z klimatycznymi okienkami o szybach porozbijanych i zasnutych pajęczynami. Aha, pajęczyny - oczywiście - występują obficie również i w pozostałych częściach strychu, bo nasze pająki są pracowite i solidne, jakby wciąż miały z domownikami kontrakt na penicylinę; nie żadne nowomodne cherlaki. Więźba dachowa jest wspaniała, z grubych, modrzewiowych bali. Słowem - coś pięknego.
Będziemy ten strych w przyszłości chcieli zaadaptować na piętro, oczywiście o ile zasoby się jakieś pojawią, więc planujemy ten malowniczy bałagan unicestwić. Tektury palimy, złom zbieramy na stos do wywiezienia... Po trochu spalimy też gołębniki, fuj. Większość klimatycznych okienek - te, na które pozwolił konserwator zabytków, z grubsza biorąc - brutalnie wymieniliśmy na nowe. Zamiast drabiny będą tam prowadziły schody... Ale na razie jeszcze jest gdzie kręcić horrory...
3 komentarze:
powialo przygoda...
strychowość jest łatwopalna,na psa urok
Najpiękniejsze chwile dzieciństwa - buszowanie na takim strychu.
BEZCENNE!!!!
Prześlij komentarz