środa, 28 maja 2008

Niewinne i autentyczne, czyli...

Karol, rozjuszony tym, że karmiłam zupką Kubę, zabrał się do trzęsienia krzesełkiem z wyciem, które, jeśli je powtórzy, ściągnie mi kiedyś na głowę jakąś organizację od przemocy domowej. Unieruchomiłam nogą krzesełko i, z łyżeczką w ręku, przekrzykuję modulowane wycie.
Zaraz.
Właściwie może nikt nie zauważy tego wycia, bo ulicą obok często przejeżdża straż pożarna.
No dobrze, więc przekrzykuję:
- Karolu! Nie wyj! Tak! Okropnie! Bo! To nie jest! Sposób! Rozmowy! Który ci coś! Może dać! Czy może słyszałeś! Żeby, powiedzmy, tatuś albo ciocia! Kiedy czegoś chcą! Wyli, o, tak!
Tu zebrałam się i najlepiej jak umiałam, powtórzyłam wycie (nadal wyte przez początkowego wyjca).
Wyjec, w spazmach, spojrzał na mnie z załzawioną i zasmarkaną wzgardą.
- Źje to wyjesz, mamusiuuuu!... yyy... zupełnie źjeeeee!...

2 komentarze:

Ania pisze...

Tubiś mi ostatnio wychlipał: "Tak sie nie zuca autkiem mama, nie umies" gdy na placu zabaw powtórzyłam jego manewr Jestem Zły Rzucam Czym Mogę ;)

Anonimowy pisze...

Na początku było wycie. A potem...
Potem już tylko pełne lekceważenia spojrzenie z góry pt. "Jesteś stara jak węgiel i nic nie wiesz o życiu".
Wszystko przed tobą ;o)