Po jakże dającej do myślenia naradzie w pracy - nazwijmy ją tak z braku lepszych wyrazów - w obliczu kryzysu, podwyżki cen gazu, anginy Karola oraz w związku z faktem, że obiecałam Mamie, która i tak, podejrzewam, ma już o mnie ogólną opinię gorszą niż o ludziach, którzy w galeriach sztuki współczesnej twierdzą, że też tak potrafią, no więc w każdym razie z różnych okazji wystawiłam wreszcie na Allegro coś, co ozdobiłam sto lat temu.
Oczywiście, przy okazji wykazując się biznesowym talentem, a to:
1. nie wystawiając draństwa natychmiast po ukończeniu w strachu, że na pewno nikt tego nie kupi;
2. w końcu wystawiwszy, przeżywać męki nad opisem, żeby tylko nie wychwalać się zanadto, bo to w złym guście w końcu;
3. lamentując nad horrendalną koniecznością określenia się co do ceny ("ale to tylko taki sobie abażurek.... tak, ale malowałaś go sześć godzin... no i co, nikt tego za tyle nie kupi... a jak kupi za dychę to będziesz szczęśliwa? itd.");
4, cierpiąc męki nad faktem, że być może ktoś jednak go kupi i będzie trzeba zawrzeć transakcję;
5. gryząc się, że może wszelakoż nie kupi;
6. pięciokrotnie bez powodzenia usiłując poprawić brak spacji w opisie aukcji.
Cebedeu.
Ale, pomijając patologiczne efekty mojej wiary w siebie, umiejętności handlowych, poczucia własnej wartości oraz znanej śmiałości... to nadal nie rozumiem, dlaczego tzw. Współczesny Świat stoi umiejętnościami marketingowo-pijarowymi. W zasadzie bez tego to już wszystko jedno, bo duszą i kwintesencją jest talent menedżerski, i tak go właśnie będę nazywać. Jest tak, jakby było obowiązkowe umieć handlować. I jakby się trzeba było wstydzić nieumiejętności autopromocji jak wstydliwej choroby jakiejś. A to przecież nie jest jak z PESELem, że niby każdy musi mieć.
No bo co w końcu, kurczę blade. Czy nazywa ktoś Polską B tych, którzy nie potrafią wykonać nawet prostej konserwacji mebla antycznego? Czy wywalą kogoś na pysk ze współczesnych klas panujących za fałszowanie w kanonie? Czy można nie wybić się ze slumsów z powodu nędznie odmalowywanych akwareli? Czy mówi się pobłażliwie o kimś, kto nie odrobił swojego ABC w chirurgii ręki, hodowli paprotek oraz mediacji międzynarodowej? Nie? A właściwie dlaczego?...
8 komentarzy:
nie znam się na handlu, jednak zgłaszam swoją gotowość czytelniczą.
przyznam się szczerze, że niewiele zrozumiałem z drugiej części notki, i właśnie to najbardziej mi się spodobało.
życzę miłego wieczoru :)
Pięknie ozdobiłaś ten abażur! szacun! :)
Nie przejmuj sie, Olgo, z wiekiem czlowiek sie tego uczy. Tak kolo piecdziesiatki na ogol juz to umie.
b. do Magdy:
NIC PODOBNEGO!
Bardzo wszystkim dziękuję :)
Mam nadzieję, że a). kiedyś się nauczę, b). może nie będę musiała :)
Wiesz... ja to bym ten abażur (Birds are watching) kupiła, ale nie mam wolnych 70zł...
Poza tym często nie zgadzam się z tobą gwałtownie, ale tym razem gwałtownie się zgadzam.
P.S. Powiedz mamie, że ten niewidzialny stolik jest ciekawy, a słowo "ciekawy" ostatnio jest baaardzo wysoko na mojej top liście best ever :).
Koleżanka:
a)uboga krewna
b)po fachu
c)takoż talentu menedżerskiego pozbawiona, a do tego jeszcze złośliwie zdolności artystycznych, co widać na moim blogu -hahaha
c)jak również moralnie lol
Jest śliczny. Następnym razem daj prosze znać, gdy będziesz jakieś swoje dziela wystawiać! Bardzo mi się podobał też ten "zwis sufitowy", wyglądający jak ażurowa serwetka. Coś bym u Ciebie kupiła, jak nic :)) Powodzenia w tworzeniu i w dorabianiu się na tym!
Taki... ażurowy ten abażur. Bardzo delikatny i niesłychanie mi się podoba. Aż żałuję, że nie mam odpowiedniej lampki, a wszelkie sufitowe oświetlenie jest raczej plafonowe...
Prześlij komentarz