piątek, 2 lutego 2007

Mały biały domek i wielki marmurowy bank

Podpisaliśmy umowę kredytową, za tydzień umowa notarialna i dom będzie, mam nadzieję, nasz.
Nie ma bardziej obrzydliwie i wzgardliwie sformułowanych dokumentów, niż umowy kredytowe. Wszystko w nich mówi człowiekowi, że jest robakiem pełzającym w prochu przed bankowym tronem (mówi przy tym napuszonym językiem i z błędami różnego rodzaju).
Upokorzenie pogłębia fakt, że ma człowiek do czynienia (przynajmniej w bankach, z którymi coś osobiście załatwiałam) ze spłoszonymi panienkami, które recytują wykute formułki, ale dostają niemal spazmów, jeśli rozmowa zejdzie z ustalonych torów i zażąda się wyjaśnień, doprecyzowania i innych perwersji. Alternatywą dla nieszczęsnych panienek są ewentualnie wzgardliwi panowie w beznadziejnych krawatach, którzy też nie udzielają informacji, ale w arogancki sposób.
No, ale już człowiek kończy się czerwienić za siebie i za bankowców, wychodzi na świeże powietrze i zaczyna myśleć o tym domu, w którym się tak przyjemnie zapali nasze światło, w którym zatupią nasze dzieci, zapachną nasze kawy.
O ile oczywiście wyjdziemy cało z remontu :)

5 komentarzy:

Anonimowy pisze...

w którym zatupią nasze dzieci
- to mi się najbardziej spodobało :)

Znajomi wzięli kredyt, też na dom, no i będą go spłacali 20 lat... Dla mnie jest to tak przerażające, że chyba bym się nie zdecydowała.

Anonimowy pisze...

No problem, naprawde. Kredyty sa dla ludzi :)) Mamy fajne miejsce do zycia, na ktore nigdy bysmy nie uskladali oszczednosci - nie ma mowy. Mieszkamy tu 9 rok. Splacajac kredyt. Kiedys go splacimy, a lata pozniej bedzie to dorobek nastepnego pokolenia - a moze sprzedamy, co zabezpieczy nam starosc. Nie spedza mi to snu z powiek. Najwyzej nie wystarcza na inne przyjemnosci - ale ta byla najwieksza, najpotrzebniejsza. I tupia dzieci, i pachna kawy, i jest nam tu dobrze :)) Wazne, zeby znalezc dobry, tani kredyt.

S. pisze...

Ja też raczej optymistycznie się zapatruję na samą kwestię kredytu - to raczej atmosfera zakładania sobie pętli na szyję jest dość nieprzyjemna, ale zakładamy optymistycznie, że będzie raczej lepiej, niż gorzej :) Poza tym, my jesteśmy dość mobilni i już kombinujemy, jak ten dom odremontować, za kilka lat sprzedać, kupić coś nowego, większego, a po wypuszczeniu dzieci spod skrzydeł sprzedać to większe i kupić sobie mieszkanie na starość w zasięgu hejnału :)

Anonimowy pisze...

Dacie rade, kochani! :)))

Anonimowy pisze...

My mamy trzydziestoletni... (jęk i płacz). Wrażenia przy pobieraniu miałam te same. Nasza panienka doprowadziła mnie do rzucawki i postanowiłam złożyć na nią skargę po zakończeniu procesu pobierania. Na szczęście wcześniej ją zwolnili.