czwartek, 31 stycznia 2008

Smok wieczorową porą

Wieczorem usypiam Karola, usiłując sama przy tym nie zasnąć, bo zwykle czeka jeszcze masa roboty. Kiedy już uda mi się go zmusić do zaprzestania gimnastyki wyczynowej na łóżkach, przytulam go, owiniętego w kołderkę i ostatnio zamiast śpiewania opowiadam mu bajki o futerkowym smoku. Nie takim z "Niekończącej się historii", może bardziej w stylu smoków lengorchijskich?
Smok ma trzy metry długości, futro, nosi kalosze i zieloną kurtkę od deszczu. Karol wybiera, co smok ma tym razem robić. Najbardziej lubi, kiedy smok i on sam pieką ciasto cytrynowe. Oczywiście - w cieście ląduje wszystko: puszka tuńczyka, soczewica, cukier, sok malinowy, proszek do pieczenia, olej, ser żółty, mąka ziemniaczana, biały ser, wieprzowina i - na koniec - pięć całych cytryn. Kończy się pożarem, smrodkiem dydaktycznym i happy endem w postaci malowania ściany przez protagonistów.
Ale smok, zawsze w towarzystwie mojego syna, kupował także wzmiankowane kalosze (w fabryce musieli zrobić dla niego na miarę, bo nie wiedzieć czemu nie można było dostać nigdzie rozmiaru 64). Wiercił dziury pod haki na karnisz. Opiekował się młodocianą latoroślą Wawelskich, kiedy mama Wawelska poleciała do lekarza z powodu zaburzeń ziania. Wybierał (metodą crash testów) kanapę. Rąbał drzewo. Jadł lody (tajemnicze wypadki Family Frost). Negocjował podwyżkę u tatusia w pracy (opowiadałam ze szczególną satysfakcją, bo negocjacja podwyżki za pomocą smoka to właśnie to, czego bym im tam życzyła). Rozpędzał chmury. Miał katar...
W końcu smok wraca na swoje miejsce (mieszka ponoć na wieży u św. Józefa w Podgórzu), Karol cichnie i zwija się w kłębuszek u mojego boku.
- Mamo - powiedział wczoraj sennie, - mamuniu, jesteś bajdzo kochana. Jubię z tobą być i kiedy mi opowiadasz i zawsze.
Niech będzie, że to żadna historyjka, ale chwilowo nic mnie to nie obchodzi. Zasłużyłam sobie uczciwie, dostałam i noszę jak order.

7 komentarzy:

Anonimowy pisze...

Mysle ze znalazloby sie wielu malych wilbicieli historyjek smoka w kaloszach na miare. Moze sobie gdzies to zapisz, bo ucieknie. A zawsze mozna przeciez wrocic, dopisac kilka nowych "odcinkow" i kto wie czy sie z tego co nie urodzi.....

Anonimowy pisze...

pieknie wychowalas syna. order, jak najbardziej, sie nalezy ;)

Anonimowy pisze...

piekny order!

Anonimowy pisze...

Ja za Pursulka :)) Zapisz!

Anonimowy pisze...

ja też lubię z Tobą być, kiedy opowiadasz i zawsze!

Anonimowy pisze...

... i jeszcze raz najlepsze urodzinowe!

Anonimowy pisze...

order jak najbardziej nalezny :)