środa, 1 kwietnia 2009

Rosa lunatica

Dzień za mną pełen zmagań z materią, kończyny zawodzą, piasek oko zasypuje, ledwo na oczy, w związku z tym, patrzę, i może poszłam spać za przykładem mojego praktycznego Męża?
A skąd, nie poszłam.
Boże, Mama mnie znowu bez litości obśmieje :)
Studiuję mianowicie róże pnące angielskie. Szczególnie w odmianie The Pilgrim. Przepiękna! Ja ją kiedyś będę mieć.
Nic mnie nie powstrzyma,nic.
Oprócz może powierzchni działki, chociaż i to niekoniecznie.
Czy ma ktoś może niepotrzebne areały do ukwiecenia?...

Nota bene, Paweł niedawno też sobie westchnął:
- Przydałoby się mieć przynajmniej parę hektarów, żeby objeżdżanie ich konno miało jakiś sens.
A pewnie.

7 komentarzy:

Anonimowy pisze...

Ha! Areałami się nie podzielę, oczywiście z czystego skąpstwa (wink). Posiadam bowiem hektary po horyzont i charakter psa ogrodnika.

Za chleb dziękujemy razem z Szanownym Małżonkiem. Bardzo nam smakował. Poproszę o zakwas :).

Ula

b. pisze...

można cudze hektary objeżdżać, angielska niewyspana różyczko.

b. pisze...

a wobec braku miejsca róże zawsze można puścić po płocie, albo nad furtką.

Anonimowy pisze...

Albo wkomponować w tę rurę stempunk :).

Ula

Anonimowy pisze...

Oczywiście "steam". Przepraszam za literówkę.

Anonimowy pisze...

Od razu musiałam sprawdzić czy pachnie, bo róża bez zapachu dla mnie odpada. Pachnie i jest śliczna. Ja z kolei zachwycam się też różą pnącą, o pięknym zapachu i wyglądzie- Joseph's Coat. Róże mnie kiedyś zrujnują...
Dorota

Anonimowy pisze...

A ja zachorowałam na róże o wdzięcznej nazwie "Falstaff"
Swoją drogą, mniejsze hektary można na polnym objeżdżać...zupełnie spokojnie.
Kochana, wypoczynku owocnego i ogrodu o nieskończonych możliwościach przyjmowania roślin życzę.
Sagax