Mąż mój, zaniemógłszy, poddał się w końcu i udał do lekarza. Lekarz, jak to w dobie gryp i zaraz, wręczył mu hojne zwolnienie na dni pięć. Następnie bohaterski ojciec na zwolnieniu przygarnął równie chyrlające dzieciątka, a ja rzuciłam się w wir. Wszystko wskazywało, rzecz jasna, na to, że świetnie się beze mnie bawią i do niczego im nie jestem potrzebna, poza porami posiłków. Zniechęcona, usiadłam więc w końcu przy nich, rozłożonych z książkami na kanapie, i pogrążyłam się w smętnych myślach, kiedy wtem zdarzyło się coś, co mnie natychmiast wyhamowało.
Otóż zobaczyłam, że wprawdzie Kuba słuchał (z pasją) czytanego przez tatę (z pasją) "Pana Misia", ale Karol przycupnął pod kocykiem obok, na kolankach rozłożył książkę "Encyklopedię Małolatka - Nauka", i samodzielnie sobie ją czytał, po cichu, od czasu do czasu coś szeptem jeszcze składając.
A w oczach, ach, a w oczach miał coś takiego, no coś takiego... Znacie to charakterystyczne zogniskowanie spojrzenia na tekście, ten wyraz - jakby - no, zachłanności czy żarliwości w oku czytelnika?
To było to.
7 komentarzy:
Jedyny sposób żeby tę pasję zachować polega na tym aby nie posyłać go zbyt wcześnie a najlepiej wcale do szkoły. Coś mi się zdaje, że należałoby odkurzyć instytucję guwernera czy guwernantki. Chyba sama znasz przykłady osób którym to nie zaszkodziło (w odróżnieniu od szkoły, która zaszkodziła wielu). Teraz już rozumiem, pozbywszy się kilku złudzeń, że szkoła jest obecnie na usługach totalitaryzmu. Żal mi moich wnuków. Czekam na propozycje.
Ojciec
Zgadzam się z Panem Ojcem. Ja też już drżę przed chwilą, w której moje - obecnie dwuletnie, kreatywne, pogodne - dziecię przekroczy próg szkoły...:(
Piękne to spojrzenie czytelnicze i budzące dreszcz rozkoszy :)
Przeciętna polska szkoła nie jest dla dzieci zdolnych i wyrastającyh ponad poziom. Moja Szwagierka, praktykująca polonistka, ma w klasie trzydzieścioro dzieci, z czego ponad 1/3 ma przeróżne orzeczenia i zaświadczenia z poradni psychologiczno-pedagogicznych i dla każdego z tych dzieci nauczyciel musi mieć odrębny program. A specjalny program dla wybitnych? A skąd!
W pełni się zgadzam. I mojego ciekawego świata synka poślę do szkoły jako siedmiolatka, skoro jeszcze mogę nie zgodzić się na wcześniejsze.
Znam ten wyraz. Nic się nie bój.
Co i raz skladam dziekczynnie rece: jak to dobrze, ze moje dzieci juz szkole skonczyly! Wnukow jeszcze nie widac, pare lat spokoju... A potem, w kolejnym pokoleniu ( dzieci dotkniete szczesliwie) moze wystapi choroba rodzinna: byle slowo drukowane, nawet stara gazeta ktora wylozona jest szafa na gorze.I czlowiek przepadl dla swiata.
Wesolych Swiat!
A może nie będzie tak źle? Może szkoła aż tak nie zaszkodzi? Mnie szkoła próbowała oduczyć czytania dopiero w liceum, a wtedy już było za późno. Zresztą głęboko wierzę, że absurd edukacyjny się kiedyś skończy. Rządzący muszą w końcu zauważyć, że promują kretynów.
Swoją drogą - cieszę się, że Twoi chłopcy umieją tak kochać książki :).
Prześlij komentarz