wtorek, 6 lipca 2010

Nie

Wybory były znowu; i znowu miałam wrażenie, że odbywa się teatr jakiś. Od zawsze podchodzę do głosowań solidnie i uczciwie. Czytam te programy, no czytam, a nawet guglam nazwiska, jeśli mi niewiele mówią i w ogóle się staram, choć nie mam poczucia, że demokracja ma cokolwiek wspólnego z reprezentowaniem mnie.
Chodzę jednak na wybory skrupulatnie (ominęłam może jedne od uzyskania pełnoletniości). Trzeba przyznać,że stosunkowo najbardziej z przekonania idę wybierać wszelkie władze samorządowe i lokalne. Ordynacja, jaką się cieszą polscy wyborcy, nieco zaćmiewa mi wszakże naturalną radość i uniesienie płynące z wyborów parlamentarnych. A wybory prezydenckie są już naprawdę bardzo przykre.
Jeszcze mi się nie zdarzyły, mianowicie, takie, żebym mogła zagłosować na swojego kandydata. Zawsze najpóźniej w drugiej turze staję przed kuszącą możliwością wyboru mniejszego zła (a propos mniejszego zła, jeśli ktoś nie zna: Większe Zło). Coś zaś bardzo radykalnie powstrzymuje mnie przed głosowaniem w ten sposób, zaraz wyjaśnię dlaczego.
Wypracowałam sobie zatem metodę, którą stosuję z powodzeniem od dawna. Pozostawiając mój głos nieważnym, dopisuję "Dopełniam obywatelskiego obowiązku biorąc udział w wyborach prezydenckich, czynię to jednak dlatego, by zdeklarować, że żaden z powyższych kandydatów nie wydaje mi się wart mojego głosu".
I nie mam najmniejszego zamiaru się wstydzić.
Albowiem uważam, że ustrój demokratyczny, totalny i wszechogarniający, pozwala na bardzo niewiele furtek dla indywidualistów i dziwolągów, każąc im zachowywać się rozsądnie i robić to, co wszyscy. Jedną z tych nielicznych furtek jest możliwość oddania nieważnego głosu w wyborach prezydenckich. Jest to dla mnie, która jako zdeklarowana dziwaczka nie lubię być zmuszana ani manipulowana, wielka ulga i może jedyne, co mi pozwala znieść ochlokratyczne tendencje naszego najlepszego z ustrojów.
Słyszę często argument, że nie głosując na tego Mniej Obrzydliwego Typa powoduję, że większe szanse ma Bardziej Obrzydliwy Typ... Tylko, że moi rozmówcy jakoś nie biorą pod uwagę, że dla mnie wybór jest między dwoma Z Grubsza Równie Obrzydliwymi Typami i mnie jest doprawdy wszystko jedno, który z nich będzie kompromitował mój kraj.
Zaraz pewnie usłyszę, że mam egocentryczny pogląd na demokrację... odpowiem, że chyba nie o to chodzi w demokracji, żeby w imię jakiegoś mgliście w tym wypadku pojętego powszechnego dobra kłamać, udawać i się przemagać do zrobienia rzeczy niesłusznych. Jeśli demokracja ma mieć, moim zdaniem, jakiś sens, musi być - MUSI - systemem uczącym i doskonalącym swoich obywateli. Jeśli tego nie robi, jest ustrojem degradującym i upadlającym! Ergo, w demokracji absolutnie nie wolno działać na zasadzie mniejszego zła! Dlatego właśnie, że w ten sposób czyni się z demokracji tę ochlokrację...
Jest to, być może, pogląd skrajnie idealistyczny. Nawet ja sama miałam w burzliwej wczesnej młodości okazję podpatrzeć politykę od zaplecza i przyświadczam, że idealistów to tam najmniej potrzeba, chyba do roli użytecznych idiotów. Całe szczęście jednak nie jestem politykiem, tylko wyborcą. Mam nadzieję, że mam prawo do własnej, idealnej wizji ustroju, do jakiegoś świetlanego celu. I mam nadzieję, że mój nieważny głos, paradoksalnie, może być jedną z iskierek, które się złożą na jakieś światełko. Że mój nieważny głos mówi, ba, krzyczy: nie, nie muszę udzielać wam poparcia, nie muszę się koniecznie opowiadać za jednym z was, nikt mnie nie może zmusić do powiedzenia "tak", kiedy chcę powiedzieć "nie".
Nie - to najważniejsze słowo z całej demokracji, jej papierek lakmusowy i egzamin maturalny.

9 komentarzy:

Anonimowy pisze...

Jest jeden problem: ktoś musi być wybrany, a rezygnując ze swojego głosu pozwalasz, żeby Twojego reprezentanta wybrali tacy wyborcy, którzy niekoniecznie wiedzą kogo i po co wybierają. Za to są zdyscyplinowani, albo sprawnie kierowani. Albo jedno i drugie. Niestety.

Anonimowy pisze...

Podzielam Twój żal, że żaden wspaniały MĄŻ STANU nie zechciał mnie reprezentować, ale inaczej pojmując szacunek dla swojego głosu, nie chcę, żeby został wrzucony do worka z napisem "głosy nieważne"... Ale na szczęście każdy ma prawo do swojego stanowiska. Pozdrawiam serdecznie
Stara Ciotka

Anonimowy pisze...

Re anonimowy: Oj, wydawało mi się, że właśnie to wyjaśniłam. Otóż głosując, jak głosuję, chcę dać do zrozumienia, że to NIE jest mój reprezentant, nie reprezentuje niczego, czym jestem, i chcę móc to mówić z czystym sumieniem :) Nieprawda, że ktoś musi być wybrany. Wyobrażam sobie również i taką sytuację (przyznaję, że doprawdy bardzo mało prawdopodobną), że żaden z kandydatów nie dostaje żadnego głosu. Taka byłaby dla mnie najbardziej adekwatna i do takiego wyniku staram się przyczynić. Miałabym się, z przeproszeniem, dołączać do zdyscyplinowanych/sprawnie kierowanych tylko dlatego, że jest ich więcej czy co? Mam nadzieję, że kolejny raz wyjaśniłam to jaśniej.
Ciociu - oczywiście, całe szczęście :) Marzę sobie o sytuacji, kiedy zamiast "głosy nieważne" mówiłoby się "głosy odmowne" - ale niestety, nie bardzo sobie wyobrażam, żeby entuzjaści zbiorowego myślenia do tego dopuścili.
S.

Unknown pisze...

Głosy odmowne! To jest to! Frekwencja skoczyłaby do jakiś 80%! Już to widzę oczyma wyobraźni - 50% procent obywateli Polski potępiło w wyborach parlamentarnych wszystkie partie i wszystkich polityków! Yes, yes, yes!!!

Anonimowy pisze...

Niech nas zobaczą!
Zwracam uwagę,że w ostatnich wyborach oddano około 200.000 nieważnych głosów. Może to oznaczać, że: 1/ podobnie myślących jest całkiem sporo lub 2/ należy natychmiast zlikwidować przymusowe nauczanie jako całkowicie nieskuteczne skoro tyle kształconych osób nie potrafiło zakreślić krzyżyka w jednej z dwu kratek - to wkrótce zmieni wyniki wszystkich wyborów. Ja postąpiłem podobnie jak Ty. Odmawiam wyboru między socjalistą narodowym a socjalistą międzynarodowym, gdyż obaj zgotują mi taką samą przyszłość (w I turze miałem jeszcze dodatkowo: socjalistę ludowego, kryptosocjalistę, paleosocjalistę, farbowanego socjalistę /takiego co włoży każdą szatę by być u władzy/ i anarchosocjalistę. Bardzo mi to przypomina pytanie: jaką śmiercią chcesz zginąć? Tymczasem ja chciałbym widzieć u władzy kogoś kto pozwoli mi żyć.
Już wcześniej zdarzało mi się skreślać obu szanownych kandydatów. Cóż to np. był za wybór między Wałęsą a Kwaśniewskim? Wtedy też - jeśli dobrze pamiętam - oddano około 200.000 nieważnych głosów.
Skończmy z dyskryminacją mniejszości!
Tęczowy.

Anonimowy pisze...

Mam tylko nadzieję, że "pozostawiając głos nieważnym" zaznaczasz 2 opcje, bo wrzucanie pustej kartki jest... słabe, bo ktoś zawsze może dopisać coś. M.

Anonimowy pisze...

Głosowałam w ten sam sposób. Mąż też.
Przykre to.
Pozdrawiam - Asia

zyszkola pisze...

Olu, chylę czoła jak zwykle.

Anonimowy pisze...

Cieszę się, że nie jestem sama w idei oddawania nieważnych głosów. Ubrałaś w słowa mój tok myślenia. Pozdrawiam.