Moi synowie kochają mojego brata.
Nie widzę w tym nic dziwnego, bo po pierwsze - jest wobec nich niezłomnie kochający, cierpliwy i chętny do poświęceń, po drugie - jest ogólnie cool, a po trzecie - zawsze ma gdzieś otwartego laptopa lub inne atrakcje.
Wczoraj, będąc u mojej Mamy na urodzinowym podwieczorku, poczyniliśmy wstępne ustalenia w sprawie przybycia Wojtka do nas dzisiaj - i na nieszczęście chłopaki zafiksowali się w tej sprawie na amen, choć w zasadzie wuj ich nie obiecał niczego na pewno. Dręczyli mnie więc całe rano, jeden przez drugiego miaucząc:
- A kiedy przyjdzie wujeeeeeeeeeeek?
- Pojęcia nie mam - odpowiadałam. - Wujek na pewno jeszcze śpi.
Jakoś tak o ósmej trzydzieści rano (o ósmej trzydzieści rano w niedzielę) dzieci zaczęły się chwytać za telefon. Po kilku bezładnych próbach połączeń, odbijaniu się i ogólnym chaosie zdołaliśmy wymienić z Wojtkiem esemesy, tego mniej więcej brzmienia:
Wojtek: Siostra. DOBRANOC.
Ja: Jasne. Sorry. Dobranoc.
O dziesiątej zdanie "a kiedy przyjdzie wujeeeeeeeeeeeeeeek?" zostało szczęśliwie powtórzone po raz pięćdziesiąty ósmy, a ja miałam już pianę na ustach. Kolejne próby połączeń telefonicznych zaprowadziły hen w pole. Moje dzieci markowały zabawę, z naciskiem powtarzając:
- Mamoooooooo. A kiedy wujek przyjdzieeeeeeee?
W południe ustalenia zaczęły nabierać przytomniejszych kształtów, więc byłam w stanie udzielić w miarę ściślejszych informacji moim podekscytowanym dzieciom. Nie przestawały jednak powtarzać swojego "a kiedyyyyyy..." i w końcu nawet moja święta cierpliwość skonała w konwulsjach.
- NIE WIEM! - eksplodowałam niegodnie. - Nie mam pojęcia, wujek nic ścisłego nie napisał, jak napisze to wam powiem, a do tej pory bądźcie ostrzeżeni, że kiedy tylko usłyszę jeszcze jedno "A kiedy przyjdzie wujek", dzwonię do wujka i proszę go, żeby przełożył wizytę na kiedy indziej, bo nie będę go narażała na spotkanie z tak oszalałą widownią!!!
Moje dzieci uciszyły się natychmiast.
Po dziesięciu minutach ich skręcających wnętrzności starań i ćwiczenia samokontroli usłyszałam, jak Kuba szepcze do Karola:
- Ciekawe, kiedy przyjdzie wujeeeeeeeek?
Na co Karol zerknął na mnie trwożnie i uprzedzając moją reakcję wrzasnął rozpaczliwie:
- MAMO! Nie słyszałaś, co tam Kuba bez sensu mamrotał DO SIEBIE, prawda? DO SIEBIE! I w ogóle mówił tak BARDZO niewyraźnie, prawda? Ja na przykład nic nie słyszałem...
Zapewne to bardzo niepedagogiczne, ale obawiam się, że ryknęłam śmiechem, a mój brat całe szczęście niemal jednocześnie wysłał smsa z wieścią, że będzie za pół godziny.
6 komentarzy:
Młodzież zafiksowana na jednym temacie jest BARDZO męcząca. A oczekiwania dzieci na przyjemności to jest wyzwanie dka rodziców! Gdy rano w sobotę któremuś z nas się wyrwie, że w południe pojedziemy do babci, to od 9.00 chłopcy warują pod drzwiami, każdy z wypchanym plecakiem i pytają: juuuż? juuuuż?...
Osom, just osom.
czytelnicy kochają nowe notki
Kiedy pojawi się nowa noooooooooooooooooootka?
Ola! Wracaj, tęsknimy...
wciąż zaglądam a tu żadnej wieści
Prześlij komentarz