środa, 9 lipca 2008

Wymachując łyżką...

...nad dolewką zupy cukiniowej i przyglądając się niebu, Karol odezwał się do mnie nagle, z ukośnym uśmieszkiem, który już wiem, że należy przyjąć zdwojeniem uwagi:
- A chmurki to są zmartwienia Pana Boga.

6 komentarzy:

Anonimowy pisze...

Zawsze uważałam, że dzieci wiedzą lepiej, bo nie zdążyły jeszcze zapomnieć, jak to było, kiedy się nie było.

S. pisze...

...co mi przypomina ten piękny fragment z "Mary Poppins", o niemowlętach rozmawiających z wiatrem i ptakiem! Oczywiście, moim zdaniem masz rację!

Anonimowy pisze...

a jakiż inny ma być ten Karol, cały czas przy Tobie...

Anonimowy pisze...

strasznie mi się to spodobało :)

Anonimowy pisze...

byś skończyła z tym wymachiwaną łyżką i napisała wreszcie co...

Anonimowy pisze...

Acha, czesc o Jasiu i Basi - blizniakach, ktore, niestety, wkrotce zapomnialy wszystko co znaly z miejsca, z ktorego przyszly. I zaczely gugac po prostu. I przestaly rozmawiac z promykiem slonca i ptakiem. Niestety.
Dlaczego nikt nie opisal niesamowitego rzutu madrosci, ktora dzieci emanuja ni z tego ni z owego w wieku circa trzy i pol? Potrafia podsumowywac ludzi i swiaty, jednym zdaniem stwarzac porzadek rzeczy, objasniac doroslym swiat z gory... Moja mala coreczka, na zniecierpliwione: Och, przestan karmic Rastiego, on jest z pluszu przeciez i nigdy tego nie zje, a my sie spieszymy - powiedziala lagodnie i rozumnie, z wyzyn lat niespelna czterech: - Mamusiu, ty nie wiesz, ze kazda zabawka jest zywa w wyobrazni dziecka?
Padlam, normalnie padlam.