wtorek, 11 maja 2010

Saj faj end aj

Mimo, że od dzieciństwa czytałam całkiem sporo, niemal nie zetknęłam się z fantastyką naukową w najogólniejszym choćby sensie. Jedyne, co solennie i z zainteresowaniem czytałam, to powieści Lema. Pamiętam dobrze, jak zostałam sama w domu (mając lat może z dziesięć) i czytałam "Niezwyciężonego", tak potwornie przerażona, że siedziałam za szafką pod parapetem, żeby na pewno nic znikąd na mnie nie mogło wyskoczyć, no, ale czytałam dalej.
Nawet bardzo lubiany Lem nie zrobi jednak za człowieka wszystkiego. Nie mając telewizora nie miałam też okazji zażyć sci-fi w jej wizualnej postaci. Nietrudno się domyślić, że mój wrodzony eskapizm, marzycielstwo i ogólne niezainteresowanie rzeczywistością musiały spotkać się zatem z fantasy, via Tolkien. Okazjonalnie wdeptywałam w urban fantasy, co jest pewnym fiknięciem w stronę przyszłości. I tak mi zostało na długie lata, aż do tego roku.
Namówiona przez Pewną Współbibliotekarkę zapoznałam się bowiem z fenomenem Star Treka i zupełnie dla siebie niespodziewanie wpadłam po uszy. Naprawdę nie mam pojęcia, dlaczego. Nigdy mnie nie interesowały te wszystkie statki kosmiczne, technologie przyszłości, odległe galaktyki i co jeszcze. O wiele barwniejsze Gwiezdne Wojny oglądałam z wielką przyjemnością, ale dość mi jednak daleko do bycia fanką. Tymczasem Star Trek coś mi takiego w mózgu uruchomił, że sama nie wiem kiedy, a już nawet synów zaraziłam. Nie mam jakichś wielkich wyrzutów sumienia, albowiem przesłanie Star Treka jest w zasadzie prawidłowe, a piękne i powolne sekwencje ukazujące statki kosmiczne - całkiem stosowne dla młodego wieku. Niemniej jednak zarobiłam już pewną ilość oszołomionych spojrzeń ze strony niewinnych obserwatorów, którzy zetknęli się ze mną, zmierzającą z synami na planetę osiołkową (przy stajni w Sierczy mieszka osiołek, którego odwiedzamy w drodze z przedszkola) lub do Przedszkolnej Bazy Gwiezdnej. Z prędkością warp 4.
Ja sama mam dziką frajdę oglądając stare seriale, albowiem liczne nawiązania literackie i ogólnokulturowe, cytaty, przerażające (a do tego nieco autoironiczne) aktorstwo, przezabawna muzyka, autentycznie moralny wydźwięk przesłania, ewidentne braki w budżecie oraz kompletnie szalone, natchnione i naprawdę nie wiem, przy paleniu czego wymyślone pomysły scenarzystów czynią z tego wszystkiego prawdziwie odjechaną rozrywkę.
A czy ktoś ma pojęcie, jak świetnie się buduje statki kosmiczne Federacji z klocków lego?
Albo ile można dziecku astronomii przyswoić przy okazji? Musiałam sobie zresztą, o ja nieszczęśliwa, przypomnieć sporo fizyki z astronomią, bo otrzymuję ostatnio pytania w rodzaju: mamoooo, a co to jest orbita? W najlepszym wypadku.
Ale najlepsze ze wszystkiego jest to, że grzęznąc w Star Treku nie muszę wcale rezygnować z tego, co we wszelkiej fantastyce od zawsze jest moim dzikim fetyszem:
są tam spiczaste uszy, i to u kilku ras.

...No więc kiedy już będę obrzydliwie bogatą, starą kobietą, zdegenerowaną do szpiku kości i kąpiącą się w mleku oślic, to dam też sobie zoperować uszy na spiczasto.

8 komentarzy:

Chuda pisze...

Śliczna pointa :))

Wyznam Ci, że ja też kosmicznymi statkami słabo się interesuję, a kiedy w wakacje telewizja Puls nadawala po nocach Star Treka i Jacek nie przegapił żadnego odcinka, oglądałąm z nim, ujęta podobnymi elementami, o których piszesz.

Unknown pisze...

Oh my...! It's your coming out! Finally!

Unknown pisze...

(LOLs ina a shamless, fatty manner)

Ida Ż. pisze...

Kiedy to ja będę obrzydliwie bogata i stara (a u mnie to nastąpi szybciej, tzn starość), sfinansuję tę operację. Oczywiście pod warunkiem, że będzie Cię kroił doktor Benjamin Franklin Pierce. :)
A tak na marginesie - Twój ff do Star Treka podobał mi się tak samo, jak Tobie mój do M.A.S.H. :P
Pozdrawiam serdecznie
Ida żywa jeszcze

S. pisze...

O :) Aż tak bardzo?
Serdecznie dziękuję i cieszę się, że żywa jesteś. Obawiam się jednak, że moje szanse zoperowania przez BFP są nikłe - albowiem może bogata to tak, ale stara to Ty nie będziesz nawet jak będziesz miała sto lat. O.

b. pisze...

a Ty tylko ta zupa i ta zupa - napiszże coś ...

Unknown pisze...

Żeby to zupa...

Anonimowy pisze...

O macko z przyssawkami! A już myślałam,że będe musiała się tajniaczyć ze swoimi szaleństwami do końca dni moich. Tajniaczyć przed Wami,drogie Wiedźmy. A tu taka niespodzianka. Choć jedna wpadła po uszyska jeszcze nie spiczaste. Dziekuję Ci Silene za niesienie otuchy, która to wstąpiła w me serce spłoszone znacznie wcześniej, przez brak zrozumienia w społeczności wiedźmiej ;)
buziaki z kwitnącego Szczecina
Sagax