Zmarł niedawno sąsiad, starszy pan. Lubił sobie z nami pogadać przez płot i powtarzał historyjki (czasem z mężem słyszeliśmy je w różnych wersjach i porównywaliśmy).
Kiedyś przełożył do nas skrzynkę z królikiem, żeby sobie chłopcy go pokarmili i pogłaskali, i paląc papierosa zaczął mi opowiadać:
- Tu wszędzie, proszę pani, poniżej ulicy to za Niemca były ogrody, sady. Jako młode chłopaki żeśmy stamtąd jabłka kradli. Aż prawie do samego dołu się te ogrody ciągnęły. Psy ich pilnowały, więc żeśmy zawsze wymyślali na nie jakieś sposoby.
I opowiadał mi o tych szalonych, okupacyjnych eskapadach na jabłka, a ja się wyłączyłam i już widziałam w wyobraźni zamiast niskich bloków i domków schludne rzędy drzew i szmaragdową trawę pod nimi - dokładnie takie, jak w pozostałych gdzieniegdzie kawałkach tych mitycznych sadów.
Sąsiad zmarł, a ja sobie myślę - ilu jeszcze ludzi je pamięta? Coraz mniej, to jest pewne. I w końcu nadejdzie taki dzień, że ogrody pozostaną tylko w przekazanych wspomnieniach. Osuwają się w baśń, zaplątują w pajęczyny niepamięci.
Na zieloną trawę jabłka spadają z dawno ściętych drzew, a niewidzialne psy oszczekują pięty schowanych między niewidzialnymi gałęziami niewidzialnych chłopaków.
6 komentarzy:
póki rumieńce na policzkach podekscytowanych słuchaczy prawdziwe, póty opowieści żywe i jabłka rzeczywiste, no nie?
A może byś je opisała, aby ocalić od zapomnienia?:)
poezja....
I znowu się wzruszyłam. Uwielbiam okupacyjne (i przedwojenne) opowieści mojego ojca, uwielbiałam babci i do dziś sobie wyrzucam, że nie naciągałam jej wcześniej, kiedy jeszcze żyła, na dłuższe opowiadania o tamtej rzeczywistości. Dziś, kiedy otwieram przeszło 100letnią szafę, należącą niegdyś do owej babci, to zastanawiam się nad tym, ilu rzeczy nie zdążyłam się dowiedzieć... i żal.
Ty pamiętasz, jak ciotka Makowiecka, i przekażesz dalej wyliczając na palcach... :-))
Dzierżka
starzy ludzie są magiczni, dobrze jest miec ich w swoim otoczeniu, tak naprawdę odkryłam to niedawno - po smierci babci
Prześlij komentarz